Schowałem się w lasku naprzeciwko hotelu. Musiałem trochę przeczekać. Teraz na pewno byli u niej. Chciałbym ją zobaczyć i upewnić się czy jej nic nie jest. Zamiast tego siedziałem pod drzewem i powstrzymywałem się tylko przed tym, żeby nie wstać i do niej nie pobiec. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że siedzę tutaj już godzinę. Kiedy chciałem wstać zobaczyłem jak z hotelu wychodzą jacyś mężczyźni. Przyjrzałem się dokładnie i zobaczyłem, że jest ich pięciu. Wsiedli do samochodu i odjechali. Nie wiedziałem ilu ich jeszcze, ale nie mogłem już dłużej czekać. Szybko pobiegłem do drzwi hotelowych i nacisnąłem na klamkę. Drzwi się otworzyły, a ja szybko wszedłem do środka zamykając je za mną. Rozejrzałem się dookoła, ale na szczęście nikogo nie zobaczyłem. Pobiegłem na pierwsze piętro wszędzie było cicho i ciemno. Zajrzałem do każdego pokoju ale nie znalazłem Jennifer. Pobiegłem na drugie piętro. Zobaczyłem światła świecące się w dwóch pokojach. podbiegłem do pierwszego i przyłożyłem ucho do pierwszych drzwi. W środku usłyszałam głos komentatora sportowego i krzyki dopingujące piłkarzy. Stwierdziłem, że tutaj nie może być Jennifer. Podbiegłe do drugich drzwi i tak samo przyłożyłem ucho do drzwi. Tutaj słyszałem tylko ciche łkanie. Szybko oderwałem się od drzwi i nacisnąłem na klamkę. Ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzyły się. Ostrożnie wszedłem do pomieszczenia. Na łóżku leżałam płacząca i skulona dziewczyna. Pobiegłem do niej i wziąłem ją w ramiona.
- Justin ?. - trochę odsunęła się ode mnie zdezorientowana.
- Tak kochanie to ja. - pogłaskałem ją po policzku.
- Justin nie możesz tutaj być. - powiedziała odsuwając się ode mnie.W jej oczach widziałem strach, przez co chciałem zabrać ja z tego budynku tam, gdzie byłaby w końcu bezpieczna.
- Dlaczego kochanie ?! Przyjechałem tutaj po ciebie.
- Nie Jus. musisz o mnie zapomnieć. Przez ten cały czas odkąd zostałam porwana moje życie wywróciło się do góry nogami. Stało się niebezpieczne i dzięki mnie twoje też się takie stało. Gdybym nie ja..
- Gdyby nie ty nie dowiedziałbym się co to znaczy kogoś kochać. Jesteś jedyną dziewczyną którą darzę takim wielkim uczuciem. Nieważne co teraz powiesz nie zostawię ciebie tutaj. Poznanie ciebie wtedy u mnie w domu było najlepszą rzeczą jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła. - Dziewczyna patrzyła na mnie dużymi oczami do których napłynęły łzy.
- Też jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przydarzyła.
- Naprawdę ?
- Tak
Przybliżyłem się do dziewczyny i pocałowałem ją. Położyłem swoje ręce na jej tali i przyciągnąłem do siebie. Właśnie trzymałem w swoich ramionach największy skarb na świecie.
- Kocham ciebie - powiedziała dziewczyna, kiedy się ode mnie oderwała.
- Też ciebie kocham. - powiedziałem głaszcząc ją po policzku.
- Co teraz zrobimy ? - zapytała się dziewczyna.
- Musimy z tond uciec, a potem ukryjemy się gdzieś, gdzie nas nie znajdą. Obiecuję ci.
Pochyliłem się i pocałowałem ją w policzek.- Chodźmy już.
- Dobrze.
Wziąłem dziewczynę za rękę i cicho podeszliśmy do drzwi. Nacisnąłem na klamkę i uchyliłem lekko drzwi wychylając głowę rozejrzałem się, ale nikogo nie zobaczyłem.
- Czysto - powiedziałem do dziewczyny i pociągnąłem ją za sobą. Szliśmy pomału starając się robić jak najmniej hałasu. Byliśmy już blisko schodów, kiedy Jennifer zahaczyła o kwiatek i ten upadł robiąc duży hałas. W pokoju obok nas usłyszeliśmy jak mężczyźni zrywają się i biegną do drzwi.
- Choć szybko - pomogłem dziewczynie wstać i pobiegliśmy do schodów. Usłyszałem, że z dołu już ktoś biegnie. - Na górę !.
Pociągnąłem dziewczynę na górę wbiegliśmy na schody na dach, po czym zatrzasnąłem drzwi za nami a następnie zablokowałem je.
- Justin i co teraz zrobimy ?. Przecież oni tutaj wejdą i nie dość, że mi coś zrobią to jeszcze tobie.
- Nie martw się kochanie coś wymyśle. - pogłaskałem dziewczynę po policzku uspokajająco, bo widziałem jak na jej twarzy malując się panikę i niepokój.
- Ale co ? Justin nie ma z tond żadnego wyjścia. Przyjdą tutaj do nas i mnie zabiorą, a ciebie dostarczą ojcu. - W oczach dziewczyny zobaczyłem łzy. Moje serce ścisnęło się na ten widok. Nienawidziłem widzieć jak dziewczyna, którą kocham całym swoim sercem płacze.
Podszedłem do krańca dachu i spojrzałem na dół, niestety nie zobaczyłem żadnej drabiny, ani nic w tym rodzaju.
Jennifer
Otarłam swoje policzki z łez, które cały czas wpływały z moich oczu. Justin patrzył coś na krańcach dachu, a ja zastanawiałam się jakby z tond uciec. Niestety nic nie mogłam wymyślić. Szkoda, że nie jest to jakiś film gdzie przyleciałby po nas samolot lub nagle ktoś by nas uratował.
Poczułam na swoich biodrach ręce Justina. Odwróciłam się w jego stronę i położyłam swoje ręce na jego szyję.
- I co wymyśliłeś coś ? - zapytałam się z nadzieją.
- Niestety nic. - powiedział zamykając oczy.
Cały czas słyszeliśmy jak dobijają się do drzwi i krzyczą żebyśmy im je otworzyli.
- Zaraz je wyważą. Justin musisz z tond uciekać. Nie wybaczyłabym sobie jeśli by ktoś coś ci zrobił. Jesteś pierwszą i jedyną osobą którą obdarzyłam takim wielkim uczuciem. Jedyną osobą, która pokazałam mi co to znaczy miłość. Pomimo tego co przeszliśmy pokochałam ciebie. Żałuję jedynie, że mogliśmy spędzić ze sobą więcej czasu, ale pomimo tego dziękuję ci.
- Za co ? - zapytał się Justin z łzami w oczach. Położyłam swoją dłoń na jego policzku i delikatnie pogłaskałam go po nim.
- Za wspólne chwilę, które przeżyliśmy razem oraz za twoją miłość.
- To raczej ja powinienem ci dziękować. Kiedyś myślałem, że nigdy się nie zakocham. Nigdy nikogo nie potrzebowałem. Myślałem, że wystarczy mi ojciec i moi koledzy. Na dziewczyny nigdy nie zwracałem dużej uwagi. Czasami się z nimi spotykałem, ale nigdy to nie było nic poważnego. Dopiero kiedy poznałem ciebie poczułem coś wyjątkowego, coś mocnego. To dzięki tobie jestem szczęśliwy i aż chce mi się żyć. Nie wytrzymam bez ciebie. Kocham cię.
- Też cię kocham.
Justin pochylił się i złożył na moich ustach słodki i namiętny pocałunek. Płożyłam swoje dłonie na karku chłopaka i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie popatrzyłam ze łzami w oczy chłopaka. W jego oczach też były łzy.
* No One Pov *
Drzwi do których dobijali się mężczyźni już prawie ustąpiły. Justin i Jennifer bez słów porozumieli się co mają zamiar dalej robić. Z łzami w oczach i trzymając się za ręce przenieśli się na koniec dachu. Chłopak pomógł dziewczynie stanąć na murku, a następnie stanął u jej boku. Odwrócili się w stronę przepaści. Chłopak złapał w swoje ręce, ręce dziewczyny i przysunął je do swoich ust i ucałował je
- Kocham cię kochanie. I będę kochał do końca świata. - Powiedział chłopak i pocałował dziewczynę w usta. W tym samym momencie drzwi zostały wyrwane z zawiasów i do środka wpadło dziesięciu mężczyzn. Kiedy zobaczyli parę stojącą na murku, na skraju dachu szybko do nich biegli chcąc powstrzymać ich. Chłopak odsunął się od swojej dziewczyny. Dziewczyna mocno przytuliła chłopaka. Chłopak jeszcze mocniej przytulił swoją dziewczynę. Patrząc sobie w oczy zrobili jeden krok w bok i spadli na dół. Mężczyźni próbowali ich załapać ale nie zdążyli.
*
Jennifer i Justina nie ma już wśród nas. Ich historia nie mogła się inaczej skończyć, zawsze ktoś by ich gonił i nie mogliby być bezpieczni i do końca szczęśliwi po mimo ich miłości. Teraz mimo, że ich tutaj nie ma, są w innym lepszym świecie. Teraz są razem szczęśliwi i nikt im nie może zabrać tego szczęścia.
Koniec.
***
Jeju mam w oczach łzy. Moje drugie opowiadanie dobiegło właśnie końca. :'(
Dziękuję wszystkim, którzy to czytali w szczególności pewnemu anonimowi, który komentował moje rozdziały. Dla ciebie największe podziękowania bo dzięki twoim komentarzom na mojej twarzy nieraz pojawiał się uśmiech i aż chciało mi się pisać.
Chciałabym poprosić żeby każdy kto przeczytał ten rozdział skomentował go nie ważne czy to będzie za tydzień, miesiąc, rok. Chcę po prostu dowiedzieć się ile osób razem ze mną dotarli do końca tej historii :*.
Teraz zastanawiam się nad kolejnym opowiadaniem ( na pewno będzie o Justinie <3 ). Kiedy coś wymyślę dam wam linka do opowiadania. (Oczywiście jeśli będziecie chcieli :*).
Jeszcze raz dziękuję :* <3