poniedziałek, 17 sierpnia 2015

21. "Kocham cię." - Ostatni rozdział

Schowałem się w lasku naprzeciwko hotelu. Musiałem trochę przeczekać. Teraz na pewno byli u niej. Chciałbym ją zobaczyć i upewnić się czy jej nic nie jest. Zamiast tego siedziałem pod drzewem i powstrzymywałem się tylko przed tym, żeby nie wstać i do niej nie pobiec. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że siedzę tutaj już godzinę. Kiedy chciałem wstać zobaczyłem jak z hotelu wychodzą jacyś mężczyźni. Przyjrzałem się dokładnie i zobaczyłem, że jest ich pięciu. Wsiedli do samochodu i odjechali. Nie wiedziałem ilu ich jeszcze, ale nie mogłem już dłużej czekać. Szybko pobiegłem do drzwi hotelowych i nacisnąłem na klamkę. Drzwi się otworzyły, a ja szybko wszedłem do środka zamykając je za mną.  Rozejrzałem się dookoła, ale na szczęście nikogo nie zobaczyłem. Pobiegłem na pierwsze piętro wszędzie było cicho i ciemno. Zajrzałem do każdego pokoju ale nie znalazłem Jennifer. Pobiegłem na drugie piętro. Zobaczyłem światła świecące się w dwóch pokojach. podbiegłem do pierwszego i przyłożyłem ucho do pierwszych drzwi. W środku usłyszałam głos komentatora sportowego i krzyki dopingujące piłkarzy. Stwierdziłem, że tutaj nie może być Jennifer. Podbiegłe do drugich drzwi i tak samo przyłożyłem ucho do drzwi. Tutaj słyszałem tylko ciche łkanie. Szybko oderwałem się od drzwi i nacisnąłem na klamkę. Ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzyły się. Ostrożnie wszedłem do pomieszczenia. Na łóżku leżałam płacząca i skulona dziewczyna. Pobiegłem do niej i wziąłem ją w ramiona.
        - Justin ?. - trochę odsunęła się ode mnie zdezorientowana. 
        - Tak kochanie to ja. - pogłaskałem ją po policzku. 
        - Justin nie możesz tutaj być. - powiedziała odsuwając się ode mnie.W jej oczach widziałem strach, przez co chciałem zabrać ja z tego budynku tam, gdzie byłaby w końcu bezpieczna.
        - Dlaczego kochanie ?! Przyjechałem tutaj po ciebie.
        - Nie Jus. musisz o mnie zapomnieć. Przez ten cały czas odkąd zostałam porwana moje życie wywróciło się do góry nogami. Stało się niebezpieczne i dzięki mnie twoje też się takie stało. Gdybym nie ja..
        - Gdyby nie ty nie dowiedziałbym się co to znaczy kogoś kochać. Jesteś jedyną dziewczyną którą darzę takim wielkim uczuciem. Nieważne co teraz powiesz nie zostawię ciebie tutaj. Poznanie ciebie wtedy u mnie w domu było najlepszą rzeczą jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła. - Dziewczyna patrzyła na mnie dużymi oczami do których napłynęły łzy.
        - Też jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przydarzyła.
        - Naprawdę ?
        - Tak
Przybliżyłem się do dziewczyny i pocałowałem ją. Położyłem swoje ręce na jej tali i przyciągnąłem do siebie. Właśnie trzymałem w swoich ramionach największy skarb na świecie.
        - Kocham ciebie - powiedziała dziewczyna, kiedy się ode mnie oderwała.
        - Też ciebie kocham. - powiedziałem głaszcząc ją po policzku.
        - Co teraz zrobimy ? - zapytała się dziewczyna.
        - Musimy z tond uciec, a potem ukryjemy się gdzieś, gdzie nas nie znajdą. Obiecuję ci.
Pochyliłem się i pocałowałem ją w policzek.- Chodźmy już.
        - Dobrze.
Wziąłem dziewczynę za rękę i cicho podeszliśmy do drzwi. Nacisnąłem na klamkę i uchyliłem lekko drzwi wychylając głowę rozejrzałem się, ale nikogo nie zobaczyłem.
        - Czysto - powiedziałem do dziewczyny i pociągnąłem ją za sobą. Szliśmy pomału starając się robić jak najmniej hałasu. Byliśmy już blisko schodów, kiedy Jennifer zahaczyła o kwiatek i ten upadł robiąc duży hałas. W pokoju obok nas usłyszeliśmy jak mężczyźni zrywają się i biegną do drzwi.
        - Choć szybko - pomogłem dziewczynie wstać i pobiegliśmy do schodów. Usłyszałem, że z dołu już ktoś biegnie. - Na górę !.
Pociągnąłem dziewczynę na górę wbiegliśmy na schody na dach, po czym zatrzasnąłem drzwi za nami a następnie zablokowałem je.
        - Justin i co teraz zrobimy ?. Przecież oni tutaj wejdą i nie dość, że mi coś zrobią to jeszcze tobie.
        - Nie martw się kochanie coś wymyśle. - pogłaskałem dziewczynę po policzku uspokajająco, bo widziałem jak na jej twarzy malując się panikę i niepokój.
        - Ale co ? Justin nie ma z tond żadnego wyjścia. Przyjdą tutaj do nas i mnie zabiorą, a ciebie dostarczą ojcu. - W oczach dziewczyny zobaczyłem łzy. Moje serce ścisnęło się na ten widok. Nienawidziłem widzieć jak dziewczyna, którą kocham całym swoim sercem płacze. 
Podszedłem do krańca dachu i spojrzałem na dół, niestety nie zobaczyłem żadnej drabiny, ani nic w tym rodzaju.


Jennifer


Otarłam swoje policzki z łez, które cały czas wpływały z moich oczu. Justin patrzył coś na krańcach dachu, a ja zastanawiałam się jakby z tond uciec. Niestety nic nie mogłam wymyślić. Szkoda, że nie jest to jakiś film gdzie przyleciałby po nas samolot lub nagle ktoś by nas uratował. 
Poczułam na swoich biodrach ręce Justina. Odwróciłam się w jego stronę i położyłam swoje ręce na jego szyję. 
        - I co wymyśliłeś coś ? - zapytałam się z nadzieją. 
        - Niestety nic. - powiedział zamykając oczy.
Cały czas słyszeliśmy jak dobijają się do drzwi i krzyczą żebyśmy im je otworzyli. 
        - Zaraz je wyważą. Justin musisz z tond uciekać. Nie wybaczyłabym sobie jeśli by ktoś coś ci zrobił. Jesteś pierwszą i jedyną osobą którą obdarzyłam takim wielkim uczuciem. Jedyną osobą, która pokazałam mi co to znaczy miłość. Pomimo tego co przeszliśmy pokochałam ciebie. Żałuję jedynie, że mogliśmy spędzić ze sobą więcej czasu, ale pomimo tego dziękuję ci. 
        - Za co ? - zapytał się Justin z łzami w oczach. Położyłam swoją dłoń na jego policzku i delikatnie pogłaskałam go po nim.
        - Za wspólne chwilę, które przeżyliśmy razem oraz za twoją miłość. 
        - To raczej ja powinienem ci dziękować. Kiedyś myślałem, że nigdy się nie zakocham. Nigdy nikogo nie potrzebowałem. Myślałem, że wystarczy mi ojciec i moi koledzy. Na dziewczyny nigdy nie zwracałem dużej uwagi. Czasami się z nimi spotykałem, ale nigdy to nie było nic poważnego. Dopiero kiedy poznałem ciebie poczułem coś wyjątkowego, coś mocnego. To dzięki tobie jestem szczęśliwy i aż chce mi się żyć. Nie wytrzymam bez ciebie. Kocham cię.
        - Też cię kocham. 
Justin pochylił się i złożył na moich ustach słodki i  namiętny pocałunek. Płożyłam swoje dłonie na karku chłopaka i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej. 
Kiedy oderwaliśmy się od siebie popatrzyłam ze łzami w oczy chłopaka. W jego oczach też były łzy. 


* No One  Pov * 


Drzwi do których dobijali się mężczyźni już prawie ustąpiły. Justin i Jennifer bez słów porozumieli się co mają zamiar dalej robić. Z łzami w oczach i trzymając się za ręce przenieśli się na koniec dachu. Chłopak pomógł dziewczynie stanąć na murku, a następnie stanął u jej boku. Odwrócili się w stronę przepaści. Chłopak złapał w swoje ręce, ręce dziewczyny i przysunął je do swoich ust i ucałował je
          - Kocham cię kochanie. I będę kochał do końca świata. - Powiedział chłopak i pocałował dziewczynę w usta. W tym samym momencie drzwi zostały wyrwane z zawiasów i do środka wpadło dziesięciu mężczyzn. Kiedy zobaczyli parę stojącą na murku, na skraju dachu szybko do nich biegli chcąc powstrzymać ich. Chłopak odsunął się od swojej dziewczyny. Dziewczyna mocno przytuliła chłopaka. Chłopak jeszcze mocniej przytulił swoją dziewczynę. Patrząc sobie w oczy zrobili jeden krok w bok i spadli na dół. Mężczyźni próbowali ich załapać ale nie zdążyli. 

*

Jennifer i Justina nie ma już wśród nas. Ich historia nie mogła się inaczej skończyć, zawsze ktoś by ich gonił i nie mogliby być bezpieczni i do końca szczęśliwi po mimo ich miłości. Teraz mimo, że ich tutaj nie ma, są w innym lepszym świecie. Teraz są razem szczęśliwi i nikt im nie może zabrać  tego szczęścia. 

Koniec. 

***
 Jeju mam w oczach łzy. Moje drugie opowiadanie dobiegło właśnie końca. :'(

Dziękuję wszystkim, którzy to czytali w szczególności pewnemu anonimowi, który komentował moje rozdziały. Dla ciebie największe podziękowania bo dzięki twoim komentarzom na mojej twarzy nieraz pojawiał się uśmiech i aż chciało mi się pisać. 

Chciałabym poprosić żeby każdy kto przeczytał ten rozdział skomentował go nie ważne czy to będzie za tydzień, miesiąc, rok. Chcę po prostu dowiedzieć się ile osób razem ze mną dotarli do końca tej historii :*.

Teraz zastanawiam się nad kolejnym opowiadaniem ( na pewno będzie o Justinie <3 ). Kiedy coś wymyślę dam wam linka do opowiadania. (Oczywiście jeśli będziecie chcieli :*).

Jeszcze raz dziękuję :* <3

czwartek, 23 lipca 2015

20 "Jennifer ocalę cię. Obiecuję"

        - Co chcecie ? -zapytał się Justin jednocześnie stając trochę przede mną.
        - To chyba oczywiste. Jemu nic się nie stanie, ale za to dziewczyna idzie z nami.
        - Nie ma mowy, nie dostaniecie jej. - powiedział przesuwając mnie jednocześnie jeszcze bardziej za siebie.
        - W takim razie..- powiedział przyciskając nóż do szyj Daniela tak, że popłynęła krew.
        - Zaczekaj ! - powiedziałam wychodząc zza chłopaka pomimo tego, że próbował mnie zatrzymać.- Pójdę z wami, ale za to macie dać im spokoju.
        - Co ?! Nie! - powiedział Justin łapiąc mnie za rękę i próbując pociągnąć do tyłu, ale ja mu ją wyrwałam.
        - Umowa stoi - powiedział jeden z mężczyzn.
        - Jenn - Justin przybliżył się do mnie, chcąc złapać za rękę, ale nie pozwoliłam mu na to.
        - Wypuście go. Obiecuję, że wtedy pójdę z wami - przybliżyłam się trochę do nich.
        - Dobrze. - Mężczyzna, który trzymał nóż przy szyi Daniela opuścił go. Nóż schował do kieszeni, a ręką przytrzymał go za ramię.- Teraz twoja kolej. Chodź do nas. a on będzie wolny.
        - Jenn, nie możesz tego zrobić - powiedział Daniel.
        - Nie, już za dużo osób poświęciło się dla mnie.
Odwróciłam się do Justina. Podeszłam do niego, stanęłam na palce  i pocałowałam go. Pocałunek był namiętny. Nie chciałam się odsuwać, ale niestety musiałam. Przytuliłam się ostatni raz do Justina po czym stanęłam na palcach i wyszeptałam mu do ucha.
        - Kocham cię. Mam nadzieję, że w przyszłości znajdziesz dobrą i kochającą dziewczynę. Żegnaj. - pocałowałam go w policzek, spuściłam głowę i chciałam się odsunąć, ale chłopak nie chciał mnie puścić.        
        - Justin proszę puść mnie.- podniosłam głowę i popatrzyłam mu w oczy- Proszę.
        - Jenn. - powiedział z łzami w oczach. - Proszę przemyśl to jeszcze raz. Zostań ze mną.
        - Chciałabym, ale nie mogę.
Chłopak opuścił swoje ramiona. Nie przedłużając odwróciłam się od niego i poszłam do tych trzech mężczyzn. Opuszczałam jednocześnie jedyną osobę, którą kochałam szczerą, prawdziwą miłością. Spuściłam wzrok, a spod moich powiek popłynęły łzy. Kiedy byłam blisko mężczyzn jeden z nich złapał mnie za ramiona.
       - Macie to co chcieliście, a teraz wypuście go.
Mężczyźni na szczęście posłuchali mnie i puścili Daniela.
        - Jenn - Daniel popatrzył się na mnie, a jego spojrzeniu było widać, że martwił się.
        - Wszystko będzie w porządku. - posłałam wymuszony uśmiech najpierw Danielowi, a później Justinowi.
        - Przepraszam, że niszczę tą sielankę, ale musimy się zbierać. Szef już od dawna na ciebie czeka.
Pociągnęli mnie za ramiona do wyjściowych drzwi. Popatrzyłam się ostatni raz na Justina. Na jego twarzy widać było łzy. Ten widok łamał mi serce. Stanęłam na chwil, ale zostałam popchnięta i po chwili drzwi zamknęły się za mną, odcinając mi widok na największe szczęście, które mi się w całym moim życiu przytrafiło.


Justin


        - Kurwa! - krzyknąłem uderzając w ścianę. - Nie mogę pozwolić jej odejść.
Przeczesałem swoje włosy ręką z frustracją ciągnąć za końce. Kocham ją tak mocno. Nie wytrzymam bez niej. Chwyciłem szybko kluczyki i wybiegłem szybko z domu. Wbiegłem do samochodu akurat w tej samej chwili, w której czarny samochód skręcał na zakręcie. Szybko odpaliłem swoje auto i zacząłem ich śledzić. Zachowałem odpowiedni dystans, tak żeby mnie nie zauważyli.

*

Po godzinie jazdy samochód zatrzymał się przy dużym opuszczonym budynku. Przejechałem obok ich samochodu i wjechałem za zakręt. Zaparkowałem zaraz za nim. Szybko opuściłem samochód zamykając go bez alarmu żeby nie było dźwięku. Podbiegłem do krańca budynku i schowałam się za nim. Wychyliłem głowę i w tym momencie wyciągnęli z samochodu Jennifer. Popychali ją i poganiali. Chciałem wybiec z rogu i pomóc mojej dziewczynie, ale musiałem się powstrzymać. Zaprowadzili dziewczynę do budynku i zamknęli za nią drzwi.
        - Jennifer ocalę cię. Obiecuję - powiedziałem cicho do siebie.

******
To już przedostatni rozdział ;'(. Dodaję go dzisiaj ponieważ w jutro wyjeżdżam na wieś na dwa tygodnie. Kiedy wrócę dodam ostatni rozdział. 

Jeśli przeczytałaś/eś ten rozdział proszę skonentuj ;)

poniedziałek, 20 lipca 2015

19 "Nic ci się nie stało ?"

        - Za chwilę wyjeżdżamy -  Powiedział Justin pakując do samochodu torbę ubrań.
        - Nie chcę - Jęknęłam w proteście.- Najchętniej zostałabym tutaj. 
        - Wiem, ja też nie chcę stąd wyjeżdżać, ale niestety musimy - westchnął smutny. 
Weszłam jeszcze raz do domu. Pomimo, że byliśmy tutaj tylko trzy dni nie chciałam stąd wyjeżdżać. W ciągu tych wszystkich dni od porwania tutaj czułam się bezpiecznie i szczęśliwa. Westchnęłam i usiadłam na łózko w pokoju.
Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stał Justin.
        - Możemy się zbierać.
        - Ok. - niechętnie wstałam z łózka i przeszłam obok chłopaka patrząc ostatni raz na pokój. Westchnęłam i wyszłam z pokoju. Razem z chłopakiem wyszliśmy z domu. Justin zatrzymał się przy drzwiach i zamknął je. Pomału szłam w stronę samochodu. Starałam się jak najbardziej opóźnić nasz wyjazd. Popatrzyłam na ogród i zobaczyłam, że  jest tam jabłoń. Jak ja kocham jabłka!. Pobiegłam do drzewa. Popatrzyłam do góry i zobaczyłam piękne dojrzałe czerwone jabłko. Chwyciłam się gałęzi, która znajdowała się nade mną i podciągnęłam się. Zaczęłam się wspinać coraz wyżej nie mogąc się już doczekać jak jabłko będzie moje.
        - Jenn co ty robisz ?! - usłyszałam pode mną głos Justina. Spuściłam wzrok i popatrzyłam się na niego.
        - Nie widzisz ? Wspinam się po tamto jabłko- pokazałam palcem na wybrany przez mnie owoc.
        - Mogłaś mi powiedzieć zerwałbym je dla ciebie.
        - A co nie wierzysz, że dam sobie radę ?.
        - Znając ciebie zaraz spadniesz z tego drzewa. - powiedział patrząc na mnie jakbym miała teraz spaść.
        - Nie przesadzaj. - wywróciłam oczami i ponowiłam moją wspinaczkę po gałęziach.
Po kilku minutach byłam wystarczająco wysoko żeby zerwać owoc. Obok niego nie było żadnej mocnej gałęzi żebym mogła na niej stanąć. Ostrożnie przesunęłam się na końcówkę gałęzi  tak żeby mnie utrzymała. Stanęłam na palcach i chwyciłam owoc. W tym samym czasie usłyszałam dźwięk łamiącej się gałęzi i chwilę potem leciałam na dół z jabłkiem w ręce.
        - Jennifer ! - usłyszałam krzyk Justina. Słychać w nim było strach.
Mocno zamknęłam oczy oczekując spotkania z twardą ziemią. Poczułam jak ląduję w ramionach Justina. Impet sprawił, że oboje runęliśmy na ziemi.
        - Boże nic ci się nie stało ? - zapytałam szybko się podnosząc.
        - Nie nie martw się, a tobie ?- zapytał podnosząc się i łapiąc mnie za ramiona i bacznie mi się przyglądając.
        - Dzięki tobie nic. Dziękuje - stanęłam na palce i pocałowałam chłopaka w policzek.
        - Jenn mówiłem ci że spadniesz. Co ci strzeliło do głowy żeby wspinać się na drzewo prawie na sam szczyt po jakieś głupie  jabłko ?!
        - Jus nie bądź zły .Kocham jabłka, a jak zboczyłam tą jabłoń musiałam do niej podbiec. A to jabłko - pokazałam owoc chłopakowi. - Przykuło moją uwagę.
Chłopak przeczesał ręką swoje włosy i wypuścił powietrze z ust.
        - Dobrze, że nic ci się nie stało. Możemy już jechać zanim wpadnie ci kolejny pomysł ?
        - Tak - pokiwałam głową z uśmiechem.
Przetarłam jabłko koszulką i chwyciłam rękę Justina.
        - Chcesz gryza ? - zapytałam się pokazując na jabłko.
        -  Pewnie. - wziął ode mnie owoc i ugryzł go, a po brodzie popłyną mu sok. Zaśmiałam się z niego.
        - Dobre - oddał mi jabłko wycierając brodę rękawem bluzy.
        - Wiem. - uśmiechnęłam się do niego.
Kiedy zjadłam wyrzuciłam ogryzek i wsiadłam do samochodu.

Podróż minęłam nam przyjemnie cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się i śpiewaliśmy. Lubię te momenty w których niczym się nie przejmujemy.
Po kilku godzinach jazdy byliśmy już na miejscu. Justin zaparkował samochód na krawężniku. Wyszliśmy z niego i udaliśmy się do drzwi frontowych. Justin nacisnął dzwonek. Poczekaliśmy chwilę, ale nikt nie otwierał. Chłopak spróbował jeszcze raz, ale znowu nic. Chłopak odwrócił się do mnie, a na jego twarzy widniało zdziwienie.
        - To dziwne mówił mi, że w weekend nigdzie nie wychodzi.
Jeszcze raz odwrócił się do drzwi i tym razem nacisnął na klamkę. Drzwi otworzyły się. Niepewnie wszedł do środka, a ja zaraz za nim.


Justin


Wszedłem do środka i rozejrzałem się wyglądało tutaj tak samo jak w domu Jennifer. Odwróciłem się do niej. Na jej twarzy wymalowany był strach.
        - Daniel ! - krzyknęła ale nikt jej nie usłyszał. - Musimy go znaleźć.
        - Dobrze tylko się uspokój. - starałem być się spokojny, żeby uspokoić choć trochę Jennifer, ale w środku strasznie się bałem o przyjaciela.
Ruszyliśmy drzwi ja sprawdziłem parter, a Jennifer pierwsze piętro. Niestety nigdzie go nie było. Zamiast tego był wszędzie bałagan.
        - I co teraz robimy ?
        - Nie wiem.- Westchnąłem głośno i przytuliłem dziewczynę do siebie. - Ale musimy z tond znikać.
Usłyszałem za sobą głośny śmiech. Odwróciłem się w stronę z którego go usłyszeliśmy. Zobaczyłam
trzech mężczyzn jeden z nich trzymał Daniela przed sobą, z przyciśniętym nożem do szyi.
        - Jak chcecie to idźcie, ale on umrze. 
****
Rozdział nie sprawdzony. 

środa, 8 lipca 2015

18 "Zostałabym tutaj dłużej"


Obudziłam się, a na moich ustach pojawił się wielki uśmiech. Uchyliłam oczy i popatrzyłam w stronę gdzie powinien spać Justin, ale nie było go.  Usiadłam na łóżku i rozjeżdżałam się dookoła. Nie widziałam go nigdzie. Przesunęłam się na łóżku i położyłam nogi na podłodze. Założyłam na siebie koszulkę Justina, która leżała na podłodze. Wstałam i od razu poczułam pól między nogami. Zgięłam się w pół i w tym samym czasie drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich pojawił się Justin. Gdy tylko mnie zobaczył podbiegł do mnie. 
- Boże Jenn co ci jest ?-  Złapał mnie i podnió w stylu panny młodej. Podszedł do łózka i położył mnie na nim. 
- Boli - wyjęczałam łapiąc się za brzuch. 
- To pewnie przez wczoraj - Usiadł koło mnie na łóżkuPo jego wyrazie twarzy widziałam, że obwinia się o to. 
- Justin to nie twoja wina. - Położyłam mu rękę na plecach, ale odepchnął ją. 
- Nie prawda to przeze mnie cię boli - Powiedział smutnym głosem, spuszczając głowę. 
- Nie! Justin - Delikatnie przeniosłam się na jego kolana powstrzymując jęki bólu, które chciały wydostać się z moich ust. - To nie  twoja wina. Po prostu to był mój pierwszy raz. Poboli i przestanie, a ty się nie zadręczaj to była cudowna noc. 
- Naprawdę tak uważasz ? - Zapytał się podnosząc głowę do góry. 
- Tak. Było cudownie.- Powiedziałam całując go w policzek. - Dziękuję ci. 
- Nie masz za co dziękować. - Powiedział głaszcząc mnie po policzku.- Dla mnie też była cudowna. 
- Naprawdę ? - Zapytałam się, a chłopak zaśmiał się. 
- Tak kochanie. 
Z uśmiechem przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach słodki pocałunek. 
- Ok. Zapraszam więc na śniadanie. - Podn mnie z łóżka i wyszedł z pokoju. 
- Justin co ty robisz ?! Puszczaj mnie! 
- Nie ma mowy. - Zaśmiał się wchodząc do kuchni. 
Posadził mnie na krześle i podał mi talerz z kanapkami oraz herbatę . 
- Dziękuję. 
- Nie ma sprawy. 
Przynió jedzenie jeszcze dla siebie i zaczęliśmy jeść. Kiedy skończyliśmy chciałam wziąć talerze i zanieść do zmywarki, ale chłopak wyprzedził mnie, i kazał siedzieć na miejscu. Westchnęłam zrezygnowana i niechętnie się go posłuchałam. 
 Po chwili Justin wrócił i wziął mnie znowu na ręce. 
- Napuściłem ci wodę do wanny - Wymruczał do mojego ucha. 
Wszedł do łazienki i posadził mnie na brzegu wanny. Zakręcił wodę a następnie pomógł  ściągnąć mi koszulę przez głowę. Wystawił do mnie rękę którą chwyciłam i z pomocą weszłam i usiadłam w wannie. Justin szybko ściągnął z siebie bokserki i wszedł za mną do wanny. Oparłam się plecami o jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Chłopak musiał wlać coś do wanny ponieważ czułam zapach róż. W tej chwili chciałaby zatrzymać czas. Czułam się wspaniale. 
Kiedy woda stała się letnia umyliśmy się. Justin pierwszy wyszedł z wanny i okrył się ręcznikiem wokół bioder. Następnie pomógł mi wyjąć zawiąz drugi ręcznik wokół mnie. 
- I jak się czujesz ? - Zapytał całując moje ramię. 
- Znacznie lepiej.- Uśmiechnęłam się do niego. Nie kłamałam ból, który czułam trochę ustąpił. Był teraz tylko lekko wyczuwalny. 
- To dobrze. - Pocałował mnie w policzek. - Zaraz wracam. 
Wyszedł z pomieszczenia, a ja podeszłam do lustra. Chwyciłam szczotkę i rozczesałam swoje długie włosy. Kiedy skończyłam odłożyłam szczotkę na półkę. 
- Jestem - Poczułam ręce Justina na swoich biodrach. Wyprostowałam się i zobaczyłam jego twarz w odbiciu lustra. - Przyniosłem ubrania żebyśmy mogli się przebrać. 
Odwróciłam się od lustra i obaczyłam kupkę ubrań na półce obok wanny . Podeszłam do nich i wzięłam je w ręce. Założyłam je wszystkie na siebie i zwróciłam się do Justina. 
- Skąd masz te rzeczy ? 
- To ubrania rodziców Daniela. Zawsze kupują dużo i większość nie noszą. 
Kiedy byliśmy już ubrani wyszliśmy z łazienki. 
- To co chcesz dzisiaj robić ? Możesz wybierać.- Powiedział Justin łapiąc mnie w pasie. 
- Nie wiem. Na pewno nic męczącego. Chcę odpocząć. 
Chłopak przez chwilę się zamyślił, po czym powiedział. 
- To co idziemy nad jeziorko ? Popływamy, popalamy się ? 
- Z chęcią. 
Justin wziął mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju.  Weszliśmy jeszcze do kuchni. Szatyn wziął koszyk piknikowy i zapakował tam trochę jedzenia. Wszedł jeszcze do salonu i wrócił z kocem w ręce. Założyliśmy buty i wyszliśmy z domu trzymając się za rękę. Pogoda była piękna słońce świeciło na niebie nie było ani jednej chmurki. Idealna pogoda na leniuchowanie. 
Kiedy doszliśmy do jeziorka Justina rozłożył koc i postawił obok niego koszyk z jedzeniem. Ja szybko się rozebrałam i pobiegłam w stronę jeziorka. Usłyszałam za sobą krzyk Justina żebym poczekała na niego, ale nie posłuchałam się. Przystanęłam przed wodą i pomału zanurzałam się. Wydawała się strasznie zimna. 
- Raz kozie śmierć -  Mruknęłam pod nosem i zanurzyłam się cała w wodzie. 
Popłynęłam kawałek, ale zatrzymały mnie  ręce oplatające  w pasie. 
- Ładnie to tak nie czekać na mnie ? - Wszeptał mi do ucha na co się zaśmiałam.- Z czego się śmiejesz ? 
- Mam łaskotki. - Odwróciłam się do niego i zobaczyłam błysk w jego oczach. 
- Naprawdę ? 
- O nie ! - Powiedziałam odpychając chłopaka i szybko popłynęłam do brzegu. Wiedziałam  co mu chodzi po głowie i nie zamierzałam do tego dopuścić. Szybko wybiegłam z wody i zaczęłam biec słyszałam cały czas głośne kroki chłopaka za mną. Usłyszałam, że jest już blisko  chciałam przyśpieszyć, ale poczułam jak coś wbija mi się w nogę i upadłam. 
Jenn ! - Krzyknął chłopak i szybko się przy mnie znalazł. Wziął w swoje ręce moją stopę i ze skupieniem popatrzył na nią. 
- Wbiło ci się szkło w nogę. - Delikatnie puścił moją nogę. Wstał i podszedł do mnie biorąc mnie na ręce. Podszedł do koca i położył mnie na nim - Pobiegnę do domu po apteczkę i zaraz wracam. - Pocałował mnie w czoło, wstał i pobiegł do domu. 
- No tak zawsze muszę sobie coś zrobićPowiedziałam sama do siebie i głośno westchnęłam. 
Po krótkiej chwili Justin pojawił się obok mnie i wziął w swoje ręce delikatnie moją nogę. 
- Ok, to najpierw muszę wyjąć szkło może trochę zaboleć - Uprzedził mnie i wziął do ręki pęsetę i przybliżył do mojej nogi. Mocno zacisnęłam szczękę kiedy poczułam ból. Na szczęście chłopak szybko się uwiną i po dwóch minutach było po wszystkim, a on bandażował mi nogę. Kiedy skończył odstawił wszystko obok koca i położył się obok obejmując mnie.  
- No to na dzisiaj koniec z wodą. 
- Przepraszam - Powiedziałam bawiąc się jego koszulką. 
- Nie masz za co. Każdemu się to mogło stać. Nie przejmuj się. - Podparł się na łokciu i pocałował mnie w policzek. - Wracamy już ?. Zaraz będzie się ściemniać a my musimy się wyspać bo jutro już wracamy.  
- Co ? Dlaczego tak szybko ? 
- Powiedziałem Danielowi, że jedziemy na weekend.  
oh ok .-  Powiedziałam smutnym głosem. 
- Ej nie smuć się. Zabiorę cię jeszcze kiedyś gdzieś.  
Po jego słowach na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech i rzuciłam się na niego mocno przytulając.  
- Ej uważaj, bo mnie zmiażdżysz - Powiedział przez śmiech. 
Niechętnie podniosłam się z niego i stanęłam na nogi, a chłopak za mną. 
- Jak twoja noga ?  
- Trochę boli, ale wytrzymam. 
- Może szybko zaniosę rzeczy do domu, a potem wró  tutaj i ciebie zaniosę ?  
- Nie ma potrzeby. Poradzę sobie. 
- No dobrze - Powiedział po chwili niechętnie - Ale jak będzie bardzo bolało to masz mi powiedzieć jasne ? 
- Tak. 
Chłopak zabrał wszystkie rzeczy i ruszyliśmy pomału do domu. Szkoda, że jutro już będziemy musieli z tond wyjechać. Zostałabym tutaj dłużej.  
  
*** 
Pomału zbliżamy się już do końca opowiadania ;). I znowu spokojny i troszkę słodki rozdział, ale nie martwcie się nie na długo ;)  
Do następnego !! :*
Ps. Nie wiem dlaczego pojawiło się białe tło :/ ...