- Co chcecie ? -zapytał się Justin jednocześnie stając trochę przede mną.
- To chyba oczywiste. Jemu nic się nie stanie, ale za to dziewczyna idzie z nami.
- Nie ma mowy, nie dostaniecie jej. - powiedział przesuwając mnie jednocześnie jeszcze bardziej za siebie.
- W takim razie..- powiedział przyciskając nóż do szyj Daniela tak, że popłynęła krew.
- Zaczekaj ! - powiedziałam wychodząc zza chłopaka pomimo tego, że próbował mnie zatrzymać.- Pójdę z wami, ale za to macie dać im spokoju.
- Co ?! Nie! - powiedział Justin łapiąc mnie za rękę i próbując pociągnąć do tyłu, ale ja mu ją wyrwałam.
- Umowa stoi - powiedział jeden z mężczyzn.
- Jenn - Justin przybliżył się do mnie, chcąc złapać za rękę, ale nie pozwoliłam mu na to.
- Wypuście go. Obiecuję, że wtedy pójdę z wami - przybliżyłam się trochę do nich.
- Dobrze. - Mężczyzna, który trzymał nóż przy szyi Daniela opuścił go. Nóż schował do kieszeni, a ręką przytrzymał go za ramię.- Teraz twoja kolej. Chodź do nas. a on będzie wolny.
- Jenn, nie możesz tego zrobić - powiedział Daniel.
- Nie, już za dużo osób poświęciło się dla mnie.
Odwróciłam się do Justina. Podeszłam do niego, stanęłam na palce i pocałowałam go. Pocałunek był namiętny. Nie chciałam się odsuwać, ale niestety musiałam. Przytuliłam się ostatni raz do Justina po czym stanęłam na palcach i wyszeptałam mu do ucha.
- Kocham cię. Mam nadzieję, że w przyszłości znajdziesz dobrą i kochającą dziewczynę. Żegnaj. - pocałowałam go w policzek, spuściłam głowę i chciałam się odsunąć, ale chłopak nie chciał mnie puścić.
- Justin proszę puść mnie.- podniosłam głowę i popatrzyłam mu w oczy- Proszę.
- Jenn. - powiedział z łzami w oczach. - Proszę przemyśl to jeszcze raz. Zostań ze mną.
- Chciałabym, ale nie mogę.
Chłopak opuścił swoje ramiona. Nie przedłużając odwróciłam się od niego i poszłam do tych trzech mężczyzn. Opuszczałam jednocześnie jedyną osobę, którą kochałam szczerą, prawdziwą miłością. Spuściłam wzrok, a spod moich powiek popłynęły łzy. Kiedy byłam blisko mężczyzn jeden z nich złapał mnie za ramiona.
- Macie to co chcieliście, a teraz wypuście go.
Mężczyźni na szczęście posłuchali mnie i puścili Daniela.
- Jenn - Daniel popatrzył się na mnie, a jego spojrzeniu było widać, że martwił się.
- Wszystko będzie w porządku. - posłałam wymuszony uśmiech najpierw Danielowi, a później Justinowi.
- Przepraszam, że niszczę tą sielankę, ale musimy się zbierać. Szef już od dawna na ciebie czeka.
Pociągnęli mnie za ramiona do wyjściowych drzwi. Popatrzyłam się ostatni raz na Justina. Na jego twarzy widać było łzy. Ten widok łamał mi serce. Stanęłam na chwil, ale zostałam popchnięta i po chwili drzwi zamknęły się za mną, odcinając mi widok na największe szczęście, które mi się w całym moim życiu przytrafiło.
Justin
- Kurwa! - krzyknąłem uderzając w ścianę. - Nie mogę pozwolić jej odejść.
Przeczesałem swoje włosy ręką z frustracją ciągnąć za końce. Kocham ją tak mocno. Nie wytrzymam bez niej. Chwyciłem szybko kluczyki i wybiegłem szybko z domu. Wbiegłem do samochodu akurat w tej samej chwili, w której czarny samochód skręcał na zakręcie. Szybko odpaliłem swoje auto i zacząłem ich śledzić. Zachowałem odpowiedni dystans, tak żeby mnie nie zauważyli.
*
Po godzinie jazdy samochód zatrzymał się przy dużym opuszczonym budynku. Przejechałem obok ich samochodu i wjechałem za zakręt. Zaparkowałem zaraz za nim. Szybko opuściłem samochód zamykając go bez alarmu żeby nie było dźwięku. Podbiegłem do krańca budynku i schowałam się za nim. Wychyliłem głowę i w tym momencie wyciągnęli z samochodu Jennifer. Popychali ją i poganiali. Chciałem wybiec z rogu i pomóc mojej dziewczynie, ale musiałem się powstrzymać. Zaprowadzili dziewczynę do budynku i zamknęli za nią drzwi.
- Jennifer ocalę cię. Obiecuję - powiedziałem cicho do siebie.
******
To już przedostatni rozdział ;'(. Dodaję go dzisiaj ponieważ w jutro wyjeżdżam na wieś na dwa tygodnie. Kiedy wrócę dodam ostatni rozdział.
Jeśli przeczytałaś/eś ten rozdział proszę skonentuj ;)
Jezu nie wierze mam nadzieje że wszystko dobrze się skończy...prawda? Szkoda że tylko jeszcze jeden rozdział mam nadzieję że będziesz jeszcze pisać
OdpowiedzUsuń