niedziela, 10 maja 2015

11 "Justin ja muszę wrócić"


 Schowałam głowę w ręce. Nie mogłam uwierzyć, w to co usłyszałam. Po moich policzkach spłynęły łzy. I co ja teraz mam zrobić ?
- Jenn ? – usłyszałam cichy głos Justina. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że wchodzi do pomieszczenia, - Ej co się dzieje?- podszedł szybko do mnie, kucnął i objął rękami wokół tali.
- Przepraszam – wypowiedziałam zachrypniętym głosem przez płacz.
- Za co ? – odsunął się trochę żeby mógł spojrzeć na mnie.
- Nie powinnam odbierać twojego telefonu ale od zawsze byłam ciekawska – powiedziałam zawstydzona
- Mojego telefonu? – Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie po czym spuścił wzrok obok mojego ciała. Wziął go do ręki komórkę i przez chwilę coś na niej klikał. Po chwili wyłączył telefon i popatrzył się na mnie
-Jenn?- powiedział cicho i delikatnie żeby nie pogorszyć mojego stanu, ale widziałam, że był bardzo zdenerwowany. - O czym z nim rozmawiałaś ?.
Wybuchłam jeszcze głośnym płaczem, a chłopak mocniej mnie przytulił.
- Kiedy zadzwonił po raz pierwszy nie odebrałam. -powiedziałam cicho w jego koszulkę. Nie chciałam w tym momencie na niego patrzyć.- ale za drugim razem byłam ciekawa czego chce, wiec odebrałam. Justin on zagroził, że jak nie wrócimy to skrzywdzi moja rodzinę. - odsunęłam się delikatnie od chłopaka chcąc zobaczyć jego reakcje. Podniósł rękę i przeczesał  swoje włosy.- Justin ja musze wrócić- powiedziałam do niego. Chłopak od razu przeniósł swój wzrok na mnie.
-Co?! Jenn wiem, że ci z tym wszystkim bardzo ciężko, ale nie możemy wrócić. Po części znam swojego ojca. Jest bardzo porywczy.
- No i co z tego ?! - wykrzyknęłam podnosząc się. Chłopak podniósł się zaraz po mnie. - Czy ty nie rozumiesz tego, że ja muszę ochronić swoją rodzinę ?! To przeze mnie znaleźli się w takiej sytuacji ! - chciałam go wyminąć i wyjść z pomieszczenia, ale złapał mnie za łokieć i przytrzymał.
- Jennifer pomyśl rozsądnie ! Nie możemy wrócić ! On tylko na to czeka! - powiedział donośnym głosem przyciągając mnie do uścisku, trochę się uspokajając. - Porozmawiamy jutro dobrze?-  Musisz wszystko przemyśleć.
Pokiwałam głową. Podeszłam do umywalki i opłukałam twarz wodą. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam okropnie, ale szczerze teraz nie obchodziło mnie to. Podeszłam do Justyna.
- Możemy już wracać ? - zapytałam na co chłopak kiwnął głową i otworzył mi drzwi, żebym przeszła pierwsza. Wyszliśmy z łazienki i stanęliśmy przy barze.
- Widzisz gdzieś Ryana ? - zapytałam się chłopaka. Justin  odwrócił głowę w bok rozglądając się.
- Kogo szukacie ? - zapytał się Ryan stając obok nas.
- Ciebie - odpowiedział Justin.- Zbieraj się jedziemy do domu.
- Czemu ?
- Później ci powiem.
- Dobra - westchnął zrezygnowały chłopak.
Wyszliśmy z klubu, a następnie weszliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Czasami przyłapywałam Justina, jak przyglądał mi się w wstecznym lusterku Widziałam w jego spojrzeniu, że się o mnie  martwił. Westchnęłam głośno i spojrzałam w boczną szybę. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Przecież nie mogła pozwolić, żeby moja rodzina zginęła przeze mnie. Położyłam dłoń do głowy, która mnie rozbolała od wszystkich myśli.
Kiedy dojechaliśmy pod dom wysiadłam z samochodu i udałam się do drzwi wejściowych. Kiedy chłopaki do mnie dołączyli i otworzyli drzwi. Nie  odzywając się do nich od razu poszłam do pokoju i nawet nie rozbierając  położyłam się na łóżku. Westchnęłam  i przykryłam się cała kołdrą.  Usłyszałam jak drzwi do pokoju się otwierają i ktoś wszedł cicho do pokoju. Poczułam, jak materac ugina się lekko pod czyimś ciężarem.
- Jennifer - usłyszałam cichy głos Justyna, a następnie kołdra którą byłam przykryta uniosła się i moim oczom ukazała się zmartwiona twarz Justina. - Jak się czujesz ?
- Nie wiem - westchnęłam głośno. Miałam mieszane uczucia.
Chłopak położył się obok mnie, objął w talii i przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i znowu się rozpłakałam.  Chłopak  zaczął głaskać mnie po plecach i cmoknął moje czoło. Oczy zaczęły mi się zamykać, byłam straszne zmęczona.
- Dobrych snów kochanie. - usłyszałam jeszcze i zasnęłam.

Otworzyłam oczy. Leżałam dalej na klace piersiowej Justina. Spojrzałam na jego twarz. Chłopak nadal spał i wyglądał bardzo uroczo. Pochyliłam się nad nim i delikatnie go pocałowałam. Chłopak coś mruknął przez sen, ale na szczęście się nie obudził. Wstałam z łóżka i na palcach poszłam do walizki, i wyciągnęłam dresowe spodnie i koszulkę Justina. Poszłam do łazienki i szybko się przebrałam. Wróciłam do pokoju wzięłam długopis i napisałam krótką wiadomość Justinowi. Starłam łzę, która popłynęła po moim policzku. Położyłam kartkę na poduszce obok chłopaka. Podeszłam jeszcze do torby i wyjęłam niewielką ilość pieniędzy, które chłopak miał  schowane. Spojrzałam na niego ostatni raz i wyszłam z pokoju. Cicho podeszłam do drzwi wejściowych i wyszłam przez nie. Na dworze było jeszcze ciemno. Wyszłam przez bramę i udałam się w kierunku, gdzie było miasto. Rozglądałam się dookoła. Kiedyś kochałam chodzić nocą po dworze, ale po tym wszystkim co się stało, teraz to mnie przerażało. Kiedy zobaczyłam w oddali taksówkę szybko do niej podbiegłam i otworzyłam drzwi
- Można ? - zapytałam się grzecznie mężczyzny, który siedział za kierownicą.
- Oczywiście. Gdzie panienkę zawieść ? - zapytał się. Szybko weszłam do samochodu .
- Na najbliższe lotnisko.- powiedziałam posyłając mężczyźnie wymuszony uśmiech.
- Dobrze.
Mężczyzna ruszył, a ja zagłębiłam się w swoich myślach.

Justin

Ziewnąłem rozciągając się. Otworzyłem oczy i spojrzałem  bok, chcąc zobaczyć dziewczynę. Niestety nie było jej, a poduszce była złożona kartka. Usiadłam na łóżku i wziąłem do ręki kartkę. Otworzyłem ją i spojrzałem na nią. Widać było, że osoba, która ją napisała pisała szybko. Zacząłem czytać to, co tam było napisane :

Justin

Wiem, że pewnie zastanawiasz się gdzie jestem. Nie mogłam tak po prostu pozwolić swojej rodzinie umrzeć. To był wybór pomiędzy mną, a moją rodziną. To była łatwa decyzja. Nigdy nie pozwoliłabym im zginąć za mnie. To nie jest ich wina... ani twoja. Mam nadzieję, że zrozumiesz moją decyzję. Mam do ciebie prośbę. Nie jedź za mną. Najlepiej jak o mnie zapomnisz. Udawaj, że tego czasu, który razem spędziliśmy odkąd zobaczyłeś mnie w piwnicy, nie było. Zapomnij o mnie  tak jak ja zapomnę o tobie, jak wyjdę z tego domu. Usłyszałam jak nazywasz mnie wczoraj kochaniem. Mam nadzieję, że nie zakochałeś się we mnie, bo ja nic do ciebie nie czuję.  Żegnaj.
Jennifer


Kiedy to przeczytałem wmurowało mnie. Przeczytałem kartkę jeszcze raz mając nadzieję, że źle coś zrozumiałem,  ale niestety nie. Nie mogłem uwierzyć, że napisała coś takiego. Złapałem zirytowany za włosy i pociągnąłem za nie. Ścisnąłem kartkę, którą trzymałem w ręce i rzuciłem ją na podłogę. To prawda zakochałem się w niej i myślałem, że też coś do mnie czuje, ale niestety pomyliłem się. Wstałem z łóżka i podeszłam do ściany, i mocno w nią uderzyłem. Trochę pomogło, więc zacząłem w nią bić.
- Ej, chłopie co ty robisz ? - usłyszałem głos Ryana i poczułem jego dłoń na swoim barku - Uspokój się !
Szarpnął mną tak, żebym na niego popatrzył - co ci się stało ?
- Odeszła.- odpowiedziałem załamany i usiadłem na łóżku
- Kto ?
- Jennifer. - chłopak zmarszczył brwi.
- Jak to ? Gdzie poszła?
Opowiedziałem wszystko kumplowi.
 - I co ? Pozwolisz jej tak po prostu odejść ?
- A co mam zrobić ? Może już lecieć samolotem.
- Stary myślałem, że coś do niej czujesz. Jakby ci na niej zależało to nie pozwoliłbyś jej odejść.
- Mi zależy, ale jej nie.
- Justin jesteś aż taki głupi ? - popatrzył się na mnie jak na idiotę. - ona też ciebie kocha. Widziałem jak na ciebie patrzy. Po prostu chciała żebyś za nią nie pojechał.
Popatrzyłem na niego i zdałem sobie sprawę, że to prawda, a nawet jeżeli ona mnie nie kocha to trudno. Nie pozwolę jej tak łatwo odejść. Podniosłem się szybko z łózka i podbiegłem do torby. Ubrałem na siebie pośpieszne spodnie i koszulkę, po czym zapiąłem torbę i zarzuciłem sobie na ramię.
- Dzięki stary, że pozwoliłeś nam tutaj zatrzymać się. - powiedziałem mu.
- Nie ma za co ,ale wiesz, że jadę z tobą ?.
- O nie Ryan doceniam to co dla nas zrobiłeś, ale nie możesz ze mną jechać.
- Nie masz nic do gadania
- Nie, nie jedziesz ze mną
- Nie odpuścić co ?  Dobra to w takim razie poczekaj chwilę. - powiedział po czym wyszedł z pokoju. Po chwili do niego wrócił trzymając, a ręce pistolet który podał mi.
- Po ci mi on ?
- Na wszelki wypadek bierz go i nie zadawaj pytań.

 Wzięłam niechętnie pistolet od przyjaciela, po czym pożegnałem się z nim i wyszedłem z domu. Musze szybko znaleźć Jenn. Żeby tylko nie było za późno.

****
Jeżeli przeczytałeś/aś proszę skomentuj. To dużo dla mnie znaczy. 
Do Następnego !! :D 

2 komentarze: