piątek, 22 maja 2015

12 "Musisz tylko poczekać i zobaczyć co życie ma na twojej drodze"

Jennifer

Dojechałam do lotniska, zapłaciłam taksówkarzowi i udałam się do lotniska. Weszłam do środka i poszłam od razu do kasy.
- Dzień dobry - Przywitałam się z mężczyzną, który stał za kasa
- Dzień doby - Przywitał się z uśmiechem na twarzy -  W czym mogę pani pomoc?
- Chciałabym bilet na najszybszy samolot do Londynu
- Dobrze  -  Przeniósł wzrok na ekran i co przez chwilę klikał coś na nim. Po  chwili podał mi bilet. - Samolot odlatuje za dziesięć minut.
- Dziękuję – Podziękowałam mężczyźnie i odeszłam od kasy. Popatrzyłam na bilet i udałam się do odprawy. Przeszłam szybko przez nią i wsiadam do samolotu. Usiadłam na swoim miejscu i oparłam głowę o okno. Zastanawiałam się jak Justin zareaguje na mój list. Czy to była prawda o tym co napisałam? Oczywiście że nie. Tak naprawdę bardzo mi na nim zależało. Z moich oczu popłynęły łzy, a ja ukryłam twarz w dłoniach.
- Wszystko w porządku?- Zapytała się starsza pani, która obok mnie siedziała. Nawet nie zauważyłam kiedy zajęła swoje miejsce.
- Tak - odchrząknęłam żeby mój głos przybrał naturalną barwę, po czym posłałam starszej pani fałszywy uśmiech. Niestety widziałam, że nie dala się na to nabrać.
- Raczej   nie jest wszystko w porządku. Jeżeli chcesz możesz mi powiedzieć co cię gryzie. Nie znam cię i nie mam zamiaru cię oceniać, a chyba lepiej jest się wygadać niż tłumić wszystkie uczucia w sobie ? – Zapytała się z miłym uśmiechem.
Popatrzyłam się na nią niepewnie, ale czułam, że mogę jej zaufać.
- Musze opuścić chłopaka, którego pokochałam żeby go nie zranić ? – Powiedziałam spuszczając głowę i bawiąc się rękami.
- Co przez to masz na myśli ?
- Ostatnio moje życie wywróciło się do góry nogami.- Westchnęłam i popatrzyłam na starszą panią- Musiałam opuścić rodzinę, a teraz chłopaka. – kończąc mówić z mojego oka poleciała jedna samotna łza.
- Wiesz. – Zaczęła kadząc swoją rękę na moim ramieniu - Czasami tak bywa, że życie rzuca nam kłody pod nogi, ale po pewnym czasie wszystko na pewno się ułoży. Jestem tego pewna - powiedziała i pogłaskała mnie po ramieniu pocieszająco. Poczułam się w tej chwili dobrze. Ta pani przypominała mi w pewnym stopniu moją mamę
- W moim przypadku chyba to nie możliwe. – Powiedziałam z smutkiem w głosie.
- Na pewno nie. Musisz tylko poczekać i zobaczyć co życie ma ta twojej drodze.
Moje życie już za niedługo się skończy. Pomyślałam ale nie wypowiedziałam tego na głos. Uśmiechnęłam się tylko miło do kobiety, po czym zamknęłam oczy i oparłam się o fotel.

Justin

Zamówiłem taksówkę, która zawiozła mnie pod lotnisko. Szybko z niej wyszedłem i udałem się do wejścia. Podbiegłem do kasy za którą stał młody mężczyzna.
- Dzień dobry - powiedział miło do mnie.
- Dzień dobry. Kiedy jest najszybszy lot do Londynu ? - zapytałem się rozglądając po pomieszczeniu ale nigdzie nie wiedziałem dziewczyny.
- Właśnie jeden odleciał. Następny będzie dopiero za godzinę - Powiedział podnosząc wzrok na mnie.
- Niech będzie –  Westchnąłem zrezygnowany. Wziąłem od mężczyzny bilet i poszedłem gdzieś usiąść. Westchnąłem głośno. Nie mogłem w to uwierzyć spóźniłem się. Jennifer najprawdopodobniej już poleciała, a ja mam głupi samolot dopiero za godzinę. Może gdybym zebrał się szybciej to powstrzymał bym ją? Przetarłam rankami i czekałem.

Jennifer
Kiedy samolot już stanął pożegnałam się z Panią i wyszłam z niego. Na szczęście nie musiałam czekać na swój bagaż tylko od razu udałam się do wyjścia z lotniska. Mój dom znajdował się jakieś trzydzieści minut od niego, więc postanowiłam się przejść. Zastanawiałam się jak zareagują moi rodzicem na mój widok ? Od ostatniego naszego spotkania nawet nie wiem ile minęło, tydzień, dwa ?. Nie mogłam już się doczekać, więc pobiegłam. Przystanęłam przy domie w którym wychowywałam się od małego. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech i weszłam przez bramę na podwórko. Stanęłam przy drzwiach i zapukałam do nich, bo nie miałam kluczy. Przystawałam z nogi na nogę nie mogąc już się doczekać, kiedy w końcu ktoś  mi je otworzy. Zadzwoniłam dzwonkiem, ale nadal nikt nie otwierał. Zdenerwowałam się trochę i nacisnęłam na klamkę. Drzwi otworzyły się, a ja niepewnie weszłam do środka. To trochę dziwne, że są otwarte, ponieważ moja mama od małego wpajała mi  i mojemu bratu, że musimy zamykać je, żeby nikt nie wszedł do środka. Przeszłam przez korytarz i stanęłam wmurowana przy wejściu do kuchni. W pomieszczeniu panował istny chaos. Rozbite naczynia walały się po ziemi, krzesła były przewrócone tak samo jak stół. Przerażona wbiegłam na górę i otworzyłam drzwi od pokoju moich rodziców. Nie mogłam uwierzyć w to co tam zobaczyłam. Moja mama leżała na łóżku z raną postrzałową w brzuchu. Jej ręka leżała na nim jakby chciała uciskać ranę. Tata siedział przy łóżku, ale ranę miał centralnie pośrodku czoła. W moich oczach zebrały się łzy.
-Mamo ! Tato ! - Krzyknęłam i do nich podbiegłam. Usiadłam na łóżku obok martwej mamy i wzięłam ją w objęcia. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko się stało. Przecież przyjechałam tutaj tak jak kazał ojciec Justina. Czemu ich zabił ?! Co oni mu zrobili ?!. Po chwili wstałam z łóżka i na drżących nogach wyszłam z pokoju i udałam się pod drzwi mojego brata. Podniosłam rękę która bardzo mi się trzęsła i chwyciłam za klamkę. Niepewnie na nią nacisnęłam i popchnęłam drzwi. Tutaj tak samo panował chaos. Weszłam do środka, ale nigdzie nie widziałam mojego brata. W moim sercu zagościła mała iskierka nadziei, że może chociaż jemu nic się nie stało, ale musiałam się upewnić. Podeszłam do drzwi prowadzonych do łazienki i je otworzyłam. W wannie ujrzałam mojego brata. Woda była zabarwiona na czerwono. Podeszłam do wanny i upadłam na kolana nie mogłam w to uwierzyć.. Schowałam głowę w dłonie. Usłyszałam jak drzwi wejściowe na dole się otworzyły, ale mnie to teraz nie obchodziło. Najlepiej jak by jak najszybciej skończyli ze mną. Teraz mnie to nie obchodziło. Moje życie straciło w tym momencie sensu. Zostałam sama. Nikt mi nie został.
Usłyszałam jak drzwi do łazienki się otworzył, a po chwili znalazłam się w czyiś ramionach. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam Justina. Zamknęłam oczy i mocniej się w niego wtuliłam.

Justin

Kiedy wysiadłem z samolotu szybko udałem się do wyjścia z lotniska i pobiegłem w stronę domu Jennifer. Wiedziałam gdzie mieszka ponieważ jak byliśmy Jeszce w moim domu i pakowałem rzeczy przed wyjazdem znalazłem papiery z jej danymi..
Stanęłam przed drzwiami, które były lekko uchylone. Otworzyłem je, a następnie zamknąłem. Udałem się wzdłuż korytarza do jak mi się zdawało kuchni. Meble były porzucane, a odłamki szklanych naczyń walały się po podłodze. Przestraszyłem się, że coś stało się Jenn. Szybko wbiegłem po schodach i uchyliłem pierwsze drzwi. W pokoju byli jej zamordowani rodzice. Szybko wybiegłem z pokoju i udałem się do drugich drzwi. Otworzyłem je i wszedłem do środka w pokoju tak jak w innych pomieszczeniach panował bałagan. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie widziałem dziewczyny.  Moim oczom ukazały się uchylone drzwi. Podszedłem do nich i lekko popchnąłem. W wannie leżał jakiś chłopak. Przed nią klęczała Jennifer. Głowę miała położoną na rękach i strasznie płakała. Szybko do niej podbiegłem, klęknąłem obok niej i wziąłem ją w ramiona. Dziewczyna podniosła głowę i popatrzyła się na mnie. Gdy zauważyła, że to ja szybko się do mnie przytuliła.  Podniosłem się z ziemi z dziewczyną na rękach i wszedłem do innego pokoju. Tutaj tak samo jak w innych pomieszczeniach był straszny bałagan . Podszedłem do łóżka i ułożyłem na nim dziewczynę, a po chwili sam położyłem się obok niej, przyciągając ją do siebie. Jenn mocno się we mnie wtuliła i płakała w moją koszulkę, mocząc ją ale nie interesowało mnie to. Głaskałem ją po plecach i po włosach, żeby się trochę uspokoiła, chociaż wiedziałem, że to będzie dla niej trudne. Nie mogłem sobie wyobrazić nawet jak jej jest teraz ciężko. Usłyszałem trzask drzwi na dole. Zaniepokoiłem się tym.

- Jenn pójdę sprawdzić co to było dobrze ? Zaraz wracam.  - Dziewczyna lekko skinęła głową. Podniosłem się z łóżka, a ona wtuliła się w poduszce chowając w niej twarz. Podszedłem do drzwi i cicho je otworzyłem. Na palcach udałem się do schodów, wychyliłem się przez poręcz i spojrzałem w dół. Zobaczyłem jakiegoś mężczyznę wchodzącego do kuchni rozglądając się. Kiedy się odwrócił, szybko odsunąłem się od barierki. Od razu go poznałem. To przyjaciel mojego ojca. Znaleźli nas.

** 
Chciałabym was strasznie przeprosić, że tydzień temu nie było rozdziału. Miałam bardzo trudny tydzień w szkole i przez cały czas siedziałam przy książkach. Ale już jest :D. Mam nadzieję, że wam się choć troszkę spodoba ;)
Do następnego !! :*

2 komentarze: