-Kurwa
- usłyszałam ciszy krzyk koło siebie. Otworzyłam oczy i spojrzałam w tamto
miejsce. Zobaczyłam Justina, który trzymał się jedną ręką za nogę a drugą
podtrzymywał się na stoliku nocnym. Na jego twarzy malował się grymas bólu.
- Co ty robisz ?- zapytałam podchodząc do niego i pomagając mu z powrotem usiąść.
- Chciałem
iść do toalety - westchnął zrezygnowany chłopak.
- To chwyć się mnie, to ci pomogę. - podałam mu dłoń żeby pomóc mu wstać.
Niechętnie za nią chwycił i podniósł się. Widać było, że nie chciał żebym mu
pomagała, ale jakoś musiał to przeżyć. Chłopak wstał, a ja owinęłam ręce wokół
niego i ruszyliśmy do łazienki, która na szczęście znajdowała się w pokoju. Z
trudem tam dotarliśmy.
- Pomóc ci jeszcze w czymś ?
- Nie dzięki myślę, że poradzę sobie sam - mrugnięcia do mnie. Szybko odwróciłam
się i wyszłam z pomieszczenia. Poczekam jak chłopak załatwi swoje potrzeby, a
następnie pomogłam mu się znowu dostać na łóżko.
- Kurwa, jak to cholernie boli. - wysyczał szatyn, kiedy się kładł
- No nie dziwie się. -chciałam jeszcze coś dodać, ale przerwało mi burczenie w
brzuchu szatyna. - Ktoś tutaj jest głodny - zaśmiałam się z niego. Chłopak
speszony spuścił głowę na dół. Wow po raz pierwszy widzę, że Justin Bieber się zawstydził. - Zaraz coś ci przyniosę.
- Nie trzeba mogę iść sam. - zatrzymał mnie, chcąc wstać z łóżka.
-
Justin - wyrwałam rękę z jego uścisku -
wiesz przecież, że nie możesz jeszcze dużo chodzić. Więc uspokoi i zostań, a ja
zaraz wracam. - Wyszłam z pokoju i
skierowałam się do kuchni
Tam spotkałam Ryana.
- Hej - przywitałam się z chłopakiem stając w drzwiach.
- Siemka nie stój tak. Rozgość c się. - kiedy się nie ruszyłam podszedł do mnie,
chwycił za rękę i postawił przed lodówką, którą otworzył. – Co chcesz do jedzenia ? – zapytał
się przeglądając produkty.
Wzięłam serek dla siebie, a
Justinowi zrobiłam kanapkę. Porozmawiałam jeszcze z Ryanem, a później poszłam zanieść Justinowi jedzenie.
*** Tydzień Później***
- Nie powinieneś jeszcze wstawać.
-powiedziałam do Justina, który podnosił się z łóżka.
-Nie wytrzymam już tutaj. Spróbuj
przez tydzień ciągle leżeć to zobaczysz jak to jest. - Narzekał szatyn, a kiedy stanął na nogi
lekko się skrzywił.
- Wszystko w porządku ? - od razu do niego podeszłam zaniepokojona.
- Tak. - odparł chłopak i ruszył
do drzwi. Wyszedł przez nie i poszedł do kuchni gdzie siedział Ryan. Gdy
zobaczył chłopaka od razu się podniósł.
- Wiesz, że nie powinieneś
wstawać . - powiedział krzyżując ręce na
piersi.
- To samo mu powiedziałam - wtrąciłam się. Justin popatrzył się na mnie
krzywym wzrokiem.
- Nie wytrzymam już w pokoju,
czuje się tam jak w więzieniu. - Powiedział zirytowany chłopak. Poszedł bym do
jakiegoś klubu. Co wy na to zapytał się nas.
Popatrzyłam się na niego jakby miał trzy głowy
- Chyba sobie żartujesz ?
- Czemu nie? – zapytał się
chłopak
- Justin nie możesz, aż tak
obciążać nogi. – powiedział poważnym głosem Ryan
- Boże, kiedy stałeś się taki odpowiedzialny i
dorosły ? Gdzie tamten chłopak, który chodził kiedyś ze mną codziennie na
imprezy hmm ? – zapytał się Justin krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Tamten chłopak dorósł.
- Jezu, jak nie chcecie ze mną iść
to pójdę sam. – powiedział chłopak zirytowany, a potem odwrócił się i ruszył do
wyjścia z kuchni
- Poczekaj. –Westchnęłam. Chłopak
zatrzymał się i odwrócił w moja stronę.- Pojadę z tobą. – powiedziałam zrezygnowanym
głosem. Na twarzy szatyna wkradł się szeroki uśmiech podszedł do mnie i o
kręcił dookoła.
- Dziękuję pocałował mnie w
policzek i wyszedł z pomieszczenia
- Wiesz co się mu stało ? –Popatrzyłam
pytająco na Ryana. Chłopak pokręcił
przecząco głową.
- Sam nie wiem. Od zawsze miał
wahania nastroju.
- Dobrze wiedzieć- mruknęłam.-
Pojedziesz z nami ?
- No pewnie, jeszcze ten kretyn wpadnie znowu na jakiś "super" pomysł. Ktoś musi na niego uważać i nie
byłem dawno na imprezie przyda mi się. - Powiedział i wyszedł z kuchni.
podeszłam do blatu kuchennego i nalałam sobie szklankę wody po czym wypiłam ją.
Zerknij na zegarek, który pokazywał, że jest już siedemnasta. Niechętnie ruszyłam
do pokoju przygotować się.
Dwie godziny później.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już dziewiętnasta. Nie
chętnie ruszyłam do drzwi. Nie miałam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić. Miałam
na sobie krótką czarną sukienkę i szpilki. Nie wiem z kąt Justin je wziął, ale
nie chciałam już się o to wypytywać. Otworzyłam drzwi i wyszłam przez nie. Zeszłam
na dół i zobaczyłam już czekających chłopaków. Wyglądali bardzo seksownie. W
szczególności Justin. Na dźwięk moich szpilek odwrócili się. Justin od razu do
mnie podszedł i złapał za rękę.
- Wyglądasz pięknie – okręcił
mnie dookoła, a ja zaśmiałam się cicho.
- Dzięki, chociaż wiem, że tak nie
jest. Te wszystkie rany – westchnęłam głośno spuszczając głowę na dół
przyglądając się swojemu poranionemu ciału.
- Wcale nie. – poczułam jego
palec wskazujący na mojej brodzie. Po chwili patrzyłam mu w oczy. – Wyglądasz
pięknie tak jak zawsze. – Po jego słowach poczułam jak moje policzki czerwienią
się. – Aww czy ty się czerwienisz shwaty ?
- Justin. – powiedziałam
speszona.- Możemy już iść ? – zapytałam się. Chłopak zaśmiał się. Miał taki piękny śmiech. – Oczywiście.
Ruszyliśmy w stronę drzwi. Zobaczyłam że Ryan już siedzi w
samochodzie na miejscu kierowcy. Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł z domu.
Podeszliśmy do auta. Justin otworzył mi drzwi od tylnego miejsca. Podziękowałam
mu po czym usiadłam, a następnie chłopak zasiadł na miejscu pasażera z przodu.
- Co tak długo ? – zapytał się
Ryan.
- No wiesz – zaczęłam ale Justin
mi przerwał.
- Musieliśmy porozmawiać. –
powiedział Justin. – To do którego klubu jedziemy ?– zmienił temat rozmowy za co
byłam mu wdzięczna.
- Hmm nie wiem. Co powierz o tym
w środku miasta ?– Justin zmarszczył brwi i popatrzył się na niego, nie wiedząc
o który mu chodzi. – Nie pamiętasz ? To ten w którym opiłeś się i chciałeś
uprawiać striptiz. – Uśmiechnęłam się na
myśl o rozbierającym się Justinem.
– Czy ty myślisz o mnie ? – zapytał się chłopak. Podniosłam głowę i
zobaczyłam, że Justin przygląda się mi w lusterku.
- Ja ee wcale o tym ee nie
myślałam - za jąkałam się na co na twarzy szatyna pojawił się szeroki uśmiech.
- Jasne. Powiedzmy, że ci wierzę
.- mrugnął do mnie po czym spojrzał w szybę boczną. Czułam, że moje policzki
znowu są koloru czerwonego. Przy tym chłopaku cały czas staję się
burakiem. Na szczęście samochód
zatrzymał się przed klubem i mogłam szybko z niego wysiąść. Poczekałam na
chłopaków, a kiedy do mnie dołączyli ruszyliśmy w stronę wejścia. Nie musieliśmy
czekać w długiej kolejce ponieważ ochroniarzem był kolegą Ryana i nas wpuścił.
W klubie było strasznie duszno i grała głośna muzyka. Nie przepadałam nigdy za
imprezami, ale teraz przyda mi się taka odskocznia od tego co się teraz dzieje.
Poszłam za Justinem do baru.
- Co chcesz do pica? – zapytał
się albo raczej wykrzyczał chłopak, przez głośną muzykę. Spojrzałam na tablicę
z wypisanymi napojami, ale żaden mi nic
nie mówił.
- Nie wiem, nigdy nie piłam nic
innego oprócz piwa lub wódki. – powiedziałam trochę speszona.
- Nic nie szkodzi. - Chłopak
wezwał kelnera i zamówił jakieś napoje.
Po chwili kelner podał nam dwie szklanki. W jednej był
czerwony napój, a w drugiej niebieski. Szatyn podał mi ten niebieski. Niepewnie
wzięłam małego łyka. Nawet nie był okropny.
Po wypiciu poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć.
- Justin ? – wykrzyknęłam.
- Tak ?
- Gdzie tak w ogóle jest Ryan ? –
zapytałam się bo dopiero teraz zorientowałam się, że chłopak gdzieś zniknął.
- Wiesz nie widziałem nawet, że
gdzieś poszedł. – powiedział rozglądając się – nie przejmuj się pewnie poszedł
gdzieś potańczyć z jakąś dziewczyną – powiedział okręcając mnie dokoła.
Po kilku minutach tańca wróciliśmy do baru i szatyn zamówił
nam jeszcze po drinku
- Która godzina ? – chłopak wyjął
telefon z kiszeni i popatrzył na wyświetlacz.
- 21.30 – położył telefon na
blat. Popatrzyłam naokoło i zobaczyłam
Ryana z jakimś chłopakiem.
- Justin czy mi się wydaje, czy Ryan kłóci się z tamtym kolesiem ?– pokazałam palcem na tamtą dwójkę. Chłopak
popatrzył w wskazany przeze mnie kierunek.
- Zaraz wracam. – powiedział i
szybko wstał z miejsca i podążył do chłopaków. Usłyszałam jak coś wibruje.
Spuściłam wzrok i zobaczyłam, że to komórkę Justina. Wiem, że nie powinienem jej
ruszać, ale nie mogłam się powstrzymać. Wzięłam ją do ręki . Na wyświetlaczu
pojawiło się zdjęcie ojca Justina. Przełknęłam głośno ślinę. Komórka ucichła, ale po chwili jeszcze raz zadzwoniła. Spojrzałam na chłopaka, ale rozmawiał z
Ryanem i tamtym kolesiem. Podniosłam się z miejsca i pobiegłam do łazienki.
Było tam ciszej. Niepewnie kliknęłam na zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat
do ucha.
- Justin ! – usłyszałam krzyk
mężczyzny. Słychać było, że był strasznie wściekły.
- Emm to nie Justin – wyjąkałam
do telefonu
- To ty. – usłyszałam ciche
warknięcie. – Posłuchasz mnie teraz uważnie. Rozumiesz mnie ?
- Yy tak.
- To dobrze. Macie jak
najszybciej wrócić z powrotem. A jeżeli tego nie zrobicie to obiecuję zniszczę
ciebie i twoją rodzinę. – na jego ostatnie słowa wmurowało mnie.
- Mmmoją rodzinę ? – wyjąkałam.
o jejciu robi się ciekawie...
OdpowiedzUsuń