poniedziałek, 4 maja 2015

10 " Zniszczę ciebie i twoją rodzinę"

-Kurwa - usłyszałam ciszy krzyk koło siebie. Otworzyłam oczy i spojrzałam w tamto miejsce. Zobaczyłam Justina, który trzymał się jedną ręką za nogę a drugą podtrzymywał się na stoliku nocnym. Na jego twarzy malował się grymas bólu.
- Co ty robisz ?- zapytałam podchodząc do niego i pomagając mu z powrotem usiąść.
- Chciałem iść do toalety - westchnął zrezygnowany chłopak.
-  To chwyć się mnie, to ci pomogę. - podałam mu dłoń żeby pomóc mu wstać. Niechętnie za nią chwycił i podniósł się. Widać było, że nie chciał żebym mu pomagała, ale jakoś musiał to przeżyć. Chłopak wstał, a ja owinęłam ręce wokół niego i ruszyliśmy do łazienki, która na szczęście znajdowała się w pokoju. Z trudem tam dotarliśmy.
- Pomóc ci jeszcze w czymś ?
- Nie dzięki myślę, że poradzę sobie sam - mrugnięcia do mnie. Szybko odwróciłam się i wyszłam z pomieszczenia. Poczekam jak chłopak załatwi swoje potrzeby, a następnie pomogłam mu się znowu dostać na łóżko.
- Kurwa, jak to cholernie boli. - wysyczał szatyn, kiedy się kładł
- No nie dziwie się. -chciałam jeszcze coś dodać, ale przerwało mi burczenie w brzuchu szatyna. - Ktoś tutaj jest głodny - zaśmiałam się z niego. Chłopak speszony spuścił głowę na dół. Wow po raz pierwszy widzę, że Justin Bieber się zawstydził. -  Zaraz coś ci przyniosę.
- Nie trzeba mogę iść sam. - zatrzymał mnie, chcąc wstać z łóżka.
- Justin - wyrwałam rękę z jego uścisku  - wiesz przecież, że nie możesz jeszcze dużo chodzić. Więc uspokoi i zostań, a ja zaraz wracam. - Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni
 Tam spotkałam Ryana.
- Hej - przywitałam się z chłopakiem stając w drzwiach.
- Siemka nie stój tak. Rozgość c się. - kiedy się nie ruszyłam podszedł do mnie, chwycił za rękę i postawił przed lodówką, którą otworzył. – Co chcesz do jedzenia ? – zapytał się przeglądając produkty.
Wzięłam serek dla siebie, a Justinowi zrobiłam kanapkę. Porozmawiałam jeszcze z Ryanem, a później poszłam zanieść Justinowi jedzenie. 

*** Tydzień Później***

- Nie powinieneś jeszcze wstawać. -powiedziałam do Justina, który podnosił się z łóżka.
                -Nie wytrzymam już tutaj. Spróbuj przez tydzień ciągle leżeć to zobaczysz jak to jest.  - Narzekał szatyn, a kiedy stanął na nogi lekko się skrzywił.
- Wszystko w porządku ? -  od razu do niego podeszłam zaniepokojona.
- Tak. - odparł chłopak i ruszył do drzwi. Wyszedł przez nie i poszedł do kuchni gdzie siedział Ryan. Gdy zobaczył chłopaka od razu się podniósł.
- Wiesz, że nie powinieneś wstawać . -  powiedział krzyżując ręce na piersi.
                - To samo mu powiedziałam -  wtrąciłam się. Justin popatrzył się na mnie krzywym wzrokiem.
- Nie wytrzymam już w pokoju, czuje się tam jak w więzieniu. -  Powiedział zirytowany chłopak. Poszedł bym do jakiegoś klubu. Co wy na to zapytał się nas.
Popatrzyłam się na niego jakby miał trzy głowy
- Chyba sobie żartujesz  ?
- Czemu nie? – zapytał się chłopak
- Justin nie możesz, aż tak obciążać nogi. – powiedział poważnym głosem Ryan
-  Boże, kiedy stałeś się taki odpowiedzialny i dorosły ? Gdzie tamten chłopak, który chodził kiedyś ze mną codziennie na imprezy hmm ? – zapytał się Justin krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Tamten chłopak dorósł.
- Jezu, jak nie chcecie ze mną iść to pójdę sam. – powiedział chłopak zirytowany, a potem odwrócił się i ruszył do wyjścia z kuchni
- Poczekaj. –Westchnęłam. Chłopak zatrzymał się i odwrócił w moja stronę.-  Pojadę z tobą. – powiedziałam zrezygnowanym głosem. Na twarzy szatyna wkradł się szeroki uśmiech podszedł do mnie i o kręcił dookoła.
- Dziękuję pocałował mnie w policzek i wyszedł z pomieszczenia
- Wiesz co się mu stało ? –Popatrzyłam pytająco  na Ryana. Chłopak pokręcił przecząco głową.
- Sam nie wiem. Od zawsze miał wahania nastroju.
- Dobrze wiedzieć- mruknęłam.- Pojedziesz z nami ?
- No pewnie, jeszcze ten kretyn wpadnie znowu na  jakiś "super" pomysł. Ktoś musi na niego uważać i nie byłem dawno na imprezie przyda mi się. - Powiedział i wyszedł z kuchni. podeszłam do blatu kuchennego i nalałam sobie szklankę wody po czym wypiłam ją. Zerknij na zegarek, który pokazywał, że jest już siedemnasta. Niechętnie ruszyłam do pokoju przygotować się.


Dwie godziny później.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już dziewiętnasta. Nie chętnie ruszyłam do drzwi. Nie miałam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić. Miałam na sobie krótką czarną sukienkę i szpilki. Nie wiem z kąt Justin je wziął, ale nie chciałam już się o to wypytywać.  Otworzyłam drzwi i wyszłam przez nie. Zeszłam na dół i zobaczyłam już czekających chłopaków. Wyglądali bardzo seksownie. W szczególności Justin. Na dźwięk moich szpilek odwrócili się. Justin od razu do mnie podszedł i złapał za rękę.
- Wyglądasz pięknie – okręcił mnie dookoła, a ja zaśmiałam się cicho.
                - Dzięki, chociaż wiem, że tak nie jest. Te wszystkie rany – westchnęłam głośno spuszczając głowę na dół przyglądając się swojemu poranionemu ciału.
- Wcale nie. – poczułam jego palec wskazujący na mojej brodzie. Po chwili patrzyłam mu w oczy. – Wyglądasz pięknie tak jak zawsze. – Po jego słowach poczułam jak moje policzki czerwienią się. – Aww czy ty się czerwienisz shwaty ?
- Justin. – powiedziałam speszona.- Możemy już iść ? – zapytałam się. Chłopak zaśmiał się.  Miał taki piękny śmiech. – Oczywiście.
Ruszyliśmy w stronę drzwi. Zobaczyłam że Ryan już siedzi w samochodzie na miejscu kierowcy. Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł z domu. Podeszliśmy do auta. Justin otworzył mi drzwi od tylnego miejsca. Podziękowałam mu po czym usiadłam, a następnie chłopak zasiadł na miejscu pasażera z przodu.
- Co tak długo ? – zapytał się Ryan.
- No wiesz – zaczęłam ale Justin mi przerwał.
- Musieliśmy porozmawiać. – powiedział Justin. – To do którego klubu jedziemy ?– zmienił temat rozmowy za co byłam mu wdzięczna.
- Hmm nie wiem. Co powierz o tym w środku miasta ?– Justin zmarszczył brwi i popatrzył się na niego, nie wiedząc o który mu chodzi. – Nie pamiętasz ? To ten w którym opiłeś się i chciałeś uprawiać striptiz.  – Uśmiechnęłam się na myśl o rozbierającym się Justinem.
  – Czy ty myślisz o mnie ? – zapytał się chłopak. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że Justin przygląda się mi w lusterku.
- Ja ee wcale o tym ee nie myślałam - za jąkałam się na co na twarzy szatyna pojawił się szeroki uśmiech.
- Jasne. Powiedzmy, że ci wierzę .- mrugnął do mnie po czym spojrzał w szybę boczną. Czułam, że moje policzki znowu są koloru czerwonego. Przy tym chłopaku cały czas staję się burakiem.  Na szczęście samochód zatrzymał się przed klubem i mogłam szybko z niego wysiąść. Poczekałam na chłopaków, a kiedy do mnie dołączyli ruszyliśmy w stronę wejścia. Nie musieliśmy czekać w długiej kolejce ponieważ ochroniarzem był kolegą Ryana i nas wpuścił. W klubie było strasznie duszno i grała głośna muzyka. Nie przepadałam nigdy za imprezami, ale teraz przyda mi się taka odskocznia od tego co się teraz dzieje.
Poszłam za Justinem do baru.
- Co chcesz do pica? – zapytał się albo raczej wykrzyczał chłopak, przez głośną muzykę. Spojrzałam na tablicę z wypisanymi  napojami, ale żaden mi nic nie mówił.
- Nie wiem, nigdy nie piłam nic innego oprócz piwa lub wódki. – powiedziałam trochę speszona.
- Nic nie szkodzi. - Chłopak wezwał kelnera i zamówił jakieś napoje.
Po chwili kelner podał nam dwie szklanki. W jednej był czerwony napój, a w drugiej niebieski. Szatyn podał mi ten niebieski. Niepewnie wzięłam małego łyka. Nawet nie był okropny.
Po wypiciu poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć.
- Justin ? – wykrzyknęłam.
- Tak ?
- Gdzie tak w ogóle jest Ryan ? – zapytałam się bo dopiero teraz zorientowałam się, że chłopak gdzieś zniknął.
- Wiesz nie widziałem nawet, że gdzieś poszedł. – powiedział rozglądając się – nie przejmuj się pewnie poszedł gdzieś potańczyć z jakąś dziewczyną – powiedział okręcając mnie dokoła.
Po kilku minutach tańca wróciliśmy do baru i szatyn zamówił nam jeszcze po drinku
- Która godzina ? – chłopak wyjął telefon z kiszeni i popatrzył na wyświetlacz.
- 21.30 – położył telefon na blat. Popatrzyłam naokoło  i zobaczyłam Ryana z jakimś chłopakiem.
- Justin czy mi się wydaje, czy Ryan kłóci się z tamtym kolesiem ?– pokazałam palcem na tamtą dwójkę. Chłopak popatrzył w wskazany przeze mnie kierunek.
- Zaraz wracam. – powiedział i szybko wstał z miejsca i podążył do chłopaków. Usłyszałam jak coś wibruje. Spuściłam wzrok i zobaczyłam, że to komórkę Justina. Wiem, że nie powinienem jej ruszać, ale nie mogłam się powstrzymać. Wzięłam ją do ręki . Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie ojca Justina. Przełknęłam głośno ślinę. Komórka ucichła, ale po chwili jeszcze raz zadzwoniła. Spojrzałam na chłopaka, ale rozmawiał z Ryanem i tamtym kolesiem. Podniosłam się z miejsca i pobiegłam do łazienki. Było tam ciszej. Niepewnie kliknęłam na zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
- Justin ! – usłyszałam krzyk mężczyzny. Słychać było, że był strasznie wściekły.
- Emm to nie Justin – wyjąkałam do telefonu
- To ty. – usłyszałam ciche warknięcie. – Posłuchasz mnie teraz uważnie. Rozumiesz mnie ?
- Yy tak.
- To dobrze. Macie jak najszybciej wrócić z powrotem. A jeżeli tego nie zrobicie to obiecuję zniszczę ciebie i twoją rodzinę. – na jego ostatnie słowa wmurowało mnie.
- Mmmoją rodzinę ? – wyjąkałam.

1 komentarz: