poniedziałek, 27 kwietnia 2015

9 "To dzięki tobie księżniczko."

Poszłam do salonu i usia­dłam na kana­pie. Bałam się o Justina. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Nadal mam przed oczami to, jak stra­cił przy­tom­ność.
Po kilku minu­tach Ryan wyszedł z gabi­netu. Od razu się podnio­słam.
– I co z nim? – pode­szłam do niego chcąc dowie­dzieć się, czy wszystko z nim w porządku.
– Stra­cił dużo krwi i jest osła­biony. Zszy­łem mu tę ranę, była głę­boka, ale na szczę­ście nie wdało się zaka­że­nie. Do dwóch godzin powi­nien się obu­dzić – posłał mi lekki uśmiech, ale widzia­łam w jego oczach, że też się mar­twi o przy­ja­ciela. – Chcesz może coś do jedze­nia czy do picia?
– Nie dzięki. – podnio­słam rękę i zgar­nę­łam włosy, które spa­dły mi na twarz
-Choć na chwilę ze mną – powie­dział kie­ru­jąc się do kuchni. Ruszy­łam niepew­nie za nim. Poka­zał ręką, żebym usia­dła na krze­śle co uczy­ni­łam. Wyszedł na chwilę z pomiesz­cze­nia. Po chwili wró­cił z apteczką w ręce. Wycią­gnął waciki i wodę utle­nianą. Nalał wodę na wacik, po czym podniósł na mnie wzrok. – Może tro­chę szczy­pać – uprze­dził mnie, a potem przy­ło­żył wacik do mojej rany i poczu­łam pie­cze­nie. Zaci­snę­łam zęby, ale na szczę­ście ból nie trwał długo. Ryan nakleił jesz­cze pla­ster i było po wszyst­kim. – Gotowe – powie­dział uśmie­cha­jąc się do mnie.
-Dzięki – Nie czu­łam się przy nim dobrze, bo nie zna­łam za bar­dzo jego. Podra­pa­łam się po karku- Mogę wejść do Justina?
– Pew­nie.
– Dzięki – od razu podnio­słam się z krze­sła i wyszłam z kuchni kie­ru­jąc się do drzwi od gabi­netu Ryana.
Weszłam do środka i gdy ujrza­łam chło­paka mój nie­po­kój tro­chę zma­lał. Pode­szłam do łóżka i usia­dłam na krze­śle, które stało obok niego. Niepew­nie wzię­łam jego dłoń w swoją. Była tro­chę zimna, a to dziwne, ponie­waż zazwy­czaj Justin był jak grzej­nik. Spoj­rza­łam na jego twarz. Pod oczami miał cie­nie przez nie­wy­sy­pia­nie się. Na policzku miał dużego siniaka, a warga była prze­cięta oraz miał ranę na czole. Pomimo tych wszyst­kich ran na­dal był bar­dzo przy­stojny. Teraz wyglą­dał tak spo­koj­nie i młodo. Pod­nio­słam wolną rękę i zgar­nę­łam mu grzywkę, która spa­dła na jego twarz. Poczu­łam jak jego palce lekko ści­snęły moje.
– Justin? – zapy­tałem się go, dokład­nie przy­glą­da­jąc się jego twa­rzy, żeby upew­nić się, czy mi się nie zda­wało, ale zoba­czy­łam, że poru­szył powie­kami. – Pro­szę otwórz oczy. – pogła­dzi­łam go ręką po policzku. – No dalej.
Po chwili chło­pak podniósł powieki i mogłam zoba­czyć jego cze­ko­la­dowe oczy. Rozglą­dał się po pomiesz­cze­niu, a kiedy spoj­rzał na mnie na jego twa­rzy poja­wił się lekki uśmiech. – Wszystko w porządku? – zapy­tałam się go z tro­ską w gło­sie. Chło­pak zmarsz­czył brwi.
– Chyba tak… Czuję się bar­dzo senny, pew­nie Ryan podał mi lekki prze­ciw­bó­lowe.
– Pew­nie tak – poczu­łam ulgę, że nie odczuwa bólu. – Widać, że zna się na tym.
– Nic dziw­nego – powie­dział chło­pak popra­wia­jąc się na łóżku. – Stu­diuje aktu­al­nie medy­cynę, a ten gabi­net – poka­zał rykną na pomiesz­cze­nie – kupił mu ojciec, wiesz na zachętę. Mówił, że jak zda już stu­dia może mu się przy­dać.
-I przy­dał się – uśmiech­nę­łam się, ale po chwili spo­waż­nia­łam.
– Nic Ci nie jest? – zapy­tał się z tro­ską w gło­sie.
– Nie. Nic mnie nie jest, nie martw się. – pogła­dzi­łam kciu­kiem jego dłoń, którą trzy­ma­łam w ręce.
– Na pewno? – musia­łam się upew­nić.
– Tak.
Usły­sza­łam jak drzwi się otwie­rają, a do środka wcho­dzi Ryan. Widząc, że Justin się obu­dził uśmiechną się i pod­szedł do kum­pla.
– Siema – usiadł na kraju łóżka- Stary wyglą­dasz okrop­nie.
– Dzięki. – zaśmiał się sza­tyn pod nosem. – Tak w ogóle dzięki, że pozwo­li­łeś się nam tutaj zatrzy­mać.
– Nie ma sprawy wiesz, że możesz przy­jeż­dżać do mnie w każ­dej chwili.
– Dzięki. Tak w ogóle to jest Jen­ni­fer – wska­zał na mnie. – Jen­ni­fer – zwró­cił swoją uwagę na mnie – To jest Ryan. – Posła­łam chło­pakowi uśmiech a on odwza­jem­nił mi się tym samym.
– Jak się czu­jesz? Z nagą wszystko w porządku? – zapy­tał się Ryan
– Taaa, ale czuję się tro­chę otu­ma­niony.
– To przez środki prze­ciw­bó­lowe.
– To dla­tego nie czuję tej rany – uśmiechną się, po czym jakby sobie o czymś przy­po­mniał, zmarsz­czył brwi i spoj­rzał na mnie. – A jak Twoja noga?
– Moja noga? Z nią wszystko w porządku. – wzru­szy­łam ramio­nami.
– Na pewno? Ostat­nio nie wyglą­dała zbyt dobrze.
– O co cho­dzi? – zapy­tał się Ryan nic nie rozu­mie­jąc.
-Kiedy mój ojciec por­wał Jen­ni­fer chciał ją zmu­sić do pod­pi­sa­nia doku­mentu, kiedy tego nie zro­biła przy­szedł do niej z batem i prze­ciął jej poli­czek i nogę.
Ryan podniósł się z miej­sca i pod­szedł do mnie. Chwy­cił za pod­bró­dek, żebym na niego popa­trzyła.
– Myśla­łem, że to rana po wypadku. – zmarsz­czył brwi.
– Ta rana nie była zbyt głę­boka i szybko się goiła, ale za to ta na nodze nie wyglą­dała zbyt dobrze. – poin­for­mo­wał Justin chło­paka.
– Mogę ją zoba­czyć? – zapy­tał się Ryan. Nie wie­dzia­łam, czy mam się zgo­dzić. Wsty­dzi­łam się przed nim roze­brać, ale wie­dzia­łam, że chce mi tylko pomóc. Westch­nę­łam następ­nie wsta­łam z miej­sca. – Może­cie się na mnie chwilę nie patrzeć? – chło­paki poki­wali gło­wami. Ran odwró­cił się do mnie ple­cami, a Justin odwró­cił głowę w stronę ściany. Odpię­łam spodnie i zsu­nę­łam je z nóg. Usia­dłam na krze­śle i przy­kry­łam się nimi, żeby czuć się tro­chę lepiej.
– Może­cie już się odwró­cić – powie­działam nie­śmiało.
Chło­paki odwró­cili się w moją stronę. Ryan ukuc­nął przy mnie i odwi­nął ban­daż. Kiedy skoń­czył moim oczom uka­zała się na­dal nie ładna rana, ale wyglą­dała już przy­naj­mniej lepiej niż przed­tem.
– hmm nie wygląda tak źle. Jesz­cze około tygo­dnia, dwóch, a powinna się zagoić. – uśmiech­nął się w moją stronę, po czym wstał i po doszedł do szafki. Wycią­gnął z niej ban­daż i sprej odka­ża­jący. Pod­szedł do mnie, a następ­nie psik­nął mi na ranę. Za szczy­pała jesz­cze gorzej niż rana na czole. Po moim policzku spły­nęła łza. Ryan odsta­wił sprej, a następ­nie obwi­nął ban­da­żem moją nogę.
– Gotowe – powie­dział i wstał.
– Dzięki. – posła­łam mu uśmiech ście­ra­jąc łzę z policzka. Zerk­nę­łam na Justina. Zoba­czy­łam jak mi się przy­glą­dał. Usiadł na łóżku i spu­ścił nogi na podłogę.
– Co Ty chcesz zro­bić? – zapy­tałam się powstrzy­mu­jąc go ręką.
– Wstać? To łózko jest stro­sze­nie nie­wy­godne – jęk­nął pró­bu­jąc wziąć moją rękę z jego ramie­nia.
– Justin. Nie powi­nie­neś wsta­wać. Jesteś jesz­cze osła­biony, a noga pomimo prosz­ków prze­ciw­bó­lo­wych na­dal będzie Cię bolała. – wtrą­cił się Ryan.
– Nie chcę prze­cież iść do chin. – wes­tchnął ziry­to­wany chło­pak prze­wra­ca­jąc oczami – Chcę tylko przejść do jakie­goś pokoju gdzie jest wygod­niej­sze łózko.
– No dobra – zgo­dził się zre­zy­gno­wany Ryan – Ale kła­dziesz się i odpo­czy­wasz. Ok?
– Tak mamo – powie­dział słod­kim gło­sem Justin. Uśmiech­nę­łam się z tego, jak to słodko zabrzmiało.
Ryan pomógł Justi­nowi wstać, po czym udali się do drzwi. Wyprze­dzi­łam ich i otwo­rzy­łam im drzwi. Szłam za nimi kory­ta­rzem. Przy­sta­nęli przed ostat­nimi drzwiami po lewej stro­nie. Otwo­rzy­łam im jesz­cze te drwi. Ryan wszedł z Justi­nem do niego, a następ­nie pomógł mu się poło­żyć na łóżku, po czym wyszedł z pokoju. Chcia­łam wyjść za nim, ale zatrzy­mał mnie głos sza­tyna,
– Zosta­niesz ze mną?. – odwró­ciłam się do niego. – Pro­szę. – popa­trzył się na mnie pro­szą­cym wzro­kiem.
– No dobra – powie­działam pod­cho­dząc do niego. Chcia­łam usiąść na fotelu obok łóżka, ale poczu­łam uścisk na nad­garstku. Chło­pak pocią­gnął mnie w swoją stronę. Poło­ży­łam się deli­kat­nie obok chło­paka.
– Dzięki, że zosta­łaś –uśmiech­nął się do mnie przy­cią­ga­jąc do sie­bie. Poło­ży­łam głowę na jego klatce pier­sio­wej. Poczu­łam jak chło­pak głasz­czę mnie po gło­wie. – Cie­szę się, że nic Ci się poważ­nego nie stało.
– Dzięki Tobie, że tak szybko zare­ago­wa­łeś, jak zauwa­ży­łeś tamto auto. Gdyby nie to pew­nie nie byłoby nas tutaj.
– Nawet tak nie mów. – chło­pak potrzą­sną głową– Ale to nie tylko moja zasługa, to Ty krzy­cza­łaś, żebym uwa­żał. To dzięki Tobie księż­niczko.
Cie­szy­łam się, że Justin nie widział teraz mojej two­rzy, ponie­waż wkra­dły się na nią rumieńce. Po kilku minu­tach usły­sza­łam jak oddech chło­paka unor­mo­wał się. Zerk­nę­łam na niego zoba­czy­łam, że zasną. Uło­ży­łam się wygod­niej, po czym też usnę­łam.

Do następnego !! :*

1 komentarz: