Widziałam jadący samochód za nami. Moje serce szybko biło, a na dłonie zaczęły się trząść ze zdenerwowana. Popatrzyłam na Justina. Był skupiony na jeździe, gdyby nie to, że co chwile patrzył się w lusterko wsteczne nie powiedziałabym, że nawet wie, że nas ścigają.
– Trzymaj się mocno – powiedział zerkając na mnie.
Chwyciłam się mocno siedzenia tak jak kazał. Samochód jechał coraz szybciej. Zerknęłam na lusterko boczne i zobaczyłam, że samochód jadący za nam też przyśpiesza. Zaczęłam się coraz bardziej denerwować. Justin szybko skręcił na drogę leśną. Trzepało samochodem przez nierówną drogę, ale chłopak nie zwolnił wydawało mi się, że jedzie nawet jeszcze szybciej. Bałam się, że zaraz samochód się rozwali.
– Ej wszystko w porządku? – zapytał się Justin. Widziałam, że jest bardzo zdenerwowany.
– Tak – powiedziałam.
– Na pewno? Jesteś strasznie blada. – powiedział ze zmartwieniem w głosie.
– Tak na pewno
Widziałam, że mi nie uwierzył, ale na razie dał mi spokój. Wyjechaliśmy na szczęście z lasu i teraz pędziliśmy autostradą. Zerknęłam w lusterko boczne i na szczęście nie widziałam już tego samochodu. Westchnęłam głośno z ulgą. Popatrzyłam na Justina, ale nadal był skupiony na drodze i jechał dalej z coraz większą prędkością.
– Już nas nie gonią – poinformowałam chłopaka.
– Wiem, ale musimy się jak najszybciej od nich oddalić, żeby nas szybko nie dogonili.
– Och ok – powiedziałam wzdychając.
Przekręciłam głowę w stronę okna patrząc na krajobraz za nim. Nie wiem jak długo będziemy musieli uciekać i czy ten facet da nam spokój. Boję się, że nie. Co jak nas znajdzie? Czy będę musiała umrzeć?
Poczułam jak Justin mocno skręcił, a moja głowa uderza o oko.
– Ała – jęknęłam głośno przykładając dłoń do bolącego miejsca.
– Boże przepraszam Jenn. Wszystko w porządku? – zapytał się zatroskanym głosem Justin.
– Tak to nic – posłałam mu wymuszony uśmiech, żeby się nie zamartwiał.
– Na pewno?
– Tak.
Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy. Chciałam, żeby to wszystko, co się działo było tylko moim snem. Uszczypnęłam się na wszelki wypadek w rękę, ale niestety poczułam ból co oznaczało, że działo się to naprawdę.
*
– Jenn – poczułam jak ktoś delikatnie szturcha mnie w ramię.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina stojącego w drzwiach.
– Co się dzieje? – zapytałam ziewając i przetarłam ręką oczy.
– Nic się nie dzieje, po prostu zgłodniałem i pomyślałem, że zatrzymamy się, żeby coś zjeść – powiedział z uśmiechem.
– Dobrze – odpowiedziałam jeszcze zaspana.
Justin wziął mnie na ręce i ruszył do przydrożnego baru. Weszliśmy do niego i znowu wszyscy patrzyli się na nas. Westchnęłam głośno i wtuliłam głowę w klatkę piersiową Justina. Chłopak wybrał dla nas miejsce na końcu baru. Pomógł mi usiąść na krześle, a następnie sam usiadł przede mną.
– Dzień dobry. – podszedł do nas uśmiechnięta kelnerka- Coś podać?
– Tak dla mnie hamburgera – powiedział Justin. Kelnerka na niego spojrzała i od razu się zarumieniła.
– Dla mnie to samo – powiedziała nie zerkając nawet na menu.
– Dobrze. Coś jeszcze? – zapytała się patrząc na Justina, ale on nie zwracał na nią uwagi, tylko patrzył na mnie.
– Nie dziękuję – powiedziałam.
Kelnerka poszła realizować nasze zamówienie, a ja rozejrzałam się po barze. Było tutaj trochę ciemno przez to, że cały budynek był zbudowany z ciemnego drewna tak samo, jak stoły i krzesała.
– Wszystko w porządku? – usłyszałam głos Justina.
– Tak, czemu się pytasz? – zapytałam się nie wiedząc, o co mu chodzi.
– Bo przez dobre pięć minut nie odrywałaś się i wydawałaś się jakaś nieobecna.
– Oh. Tak tylko patrzyłam.
Zapadła między nami niezręczna cisza. Nie mogłam się dzisiaj na niczym skupić. Cały czas zamartwiałam się, że zaraz Ci mężczyźni nas znajdą. Zaczęłam się kręcić na siedzeniu. Na szczęście naszą cisze przerwała kelnerka kadząc przed nami jedzenie.
– Proszę. Mam nadzieję, że będzie państwu smakować.
– Dziękujemy – odpowiedział Justin posyłając jej szeroki uśmiech. Dziewczyna też się do niego uśmiechnęła, a następnie poszła do innego stolika.
Prychłam i wzięłam hamburgera do ręki, a następnie go ugryzłam. Usłyszałam śmiech Justina. Podniosłam głowę do góry.
– Co Cię tak śmieszy?
– Ty. –powiedział pokazując na mnie palcem.
– To znaczy?
– Na całej twarzy jesteś umazana keczupem.
Momentalnie zrobiłam się czerwona i spuściłam głowę.
– Czy Ty się rumienisz?
– Nie – zasłoniłam twarz dłońmi zażenowana.
Chłopak roześmiał się jeszcze głośniej. Wzięłam szybko chusteczkę i wytarłam twarz. Dokończyliśmy posiłek w milczeniu.
– Więc gdzie masz zamiar dalej jechać? – zapytałam się ciekawa.
– Pomyślałem, żebyśmy pojechali do Londynu. – chłopak podrapał się po karku.
– Co!? – spytałam się z niedowierzaniem. – Przecież będziemy musieli lecieć samolotem.
– No niestety, ale tam mam kolegę. Będę musiał zadzwonić do niego, ale z pewnością nas przyjmie. Nie zostaniemy u niego za długo nie chce, żeby miał problemy jakby nas mój tata znalazł.
Pokiwałam głową zrezygnowana. Chłopak wyjął z kieszeni portfel, po czym odliczył odpowiednią sumę, a następnie położył je na stole. Podszedł do mnie i wziął na ręce. Wyszliśmy z restauracji. Chwilę później siedziałam już w samochodzie. Justin usiadł za kierownicą, włączył samochód i ruszył dalej.
*** Dwie godziny później***
Zatrzymaliśmy się przed lotniskiem. Justin podszedł do drzwi od mojej strony i otworzył je. Chciał mnie wziąć na ręce, ale go zatrzymałam.
– Chcę spróbować sama. – powiedziałam. Widziałam jak przez chwilę się wahał.
– Dobra, ale jak mocno Cię będzie bolało to od razu masz mi powiedzieć. Jasne?
-Tak.
Podał mi dłoń pomagając wstać. Niepewnie wyszłam z samochodu. Noga dalej bolała, ale na szczęście już mniej. Posłałam lekki uśmiech Justinowi. Chłopak szybko podszedł do bagażnika wyciągnął torbę, a następnie wrócił do mnie. Wziął mnie pod ramię i ruszyliśmy do wejścia. Chłopak rozejrzał się naokoło i pociągnął mnie lekko w stronę kasy. Kupił dwa bilety w pierwszej klasie. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy kasjerka poprosiła o nasze paszporty. Zerknęłam na Justina, ale wydawał się spokojny. Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął dwa paszporty. Spojrzałam na niego pytająco, ale posłał mi szybki uśmiech. Pani podała nam dwa bilety. Chłopak wziął je do ręki razem z paszportami, a następnie chwycił mnie za rękę i udaliśmy się do odprawy. Na szczęście przeszliśmy przez nią bez żadnych problemów. Następnie weszliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca. Ja miałam przy oknie a Justin siedział obok mnie. Zaczęłam się kręcić na siedzeniu.
-Wszystko dobrze? – zapytał się zatroskanym głosem.
– Tak jest dobrze. Tylko lecę samolotem po raz pierwszy. – powiedziałam zakłopotana.
– Nie martwa się będzie dobrze – uśmiechną się do mnie- Przy mnie nic Ci nie grozi.
Przez jego ostatnie słowa na moich policzkach pojawiły się rumieńce i szeroko się uśmiechnęłam.
– Aww znowu się rumienisz.
– Wcale nie — spuściłam głowę.
Kiedy już nie czułam rumieńców na twarzy podniosłam głowę i spojrzałam się na Justina.
– Mogłabym zboczyć nasze paszporty?
– Pewnie
Wyciągnął je z kieszeni i mi podał. Wzięłam je od niego i otworzyłam pierwszy. Ukazało mi się zdjęcie uśmiechniętego Justina.
– Po raz pierwszy widzę, że ktoś tak ładnie wyszedł na zdjęciu do dokumentów. – wymsknęło mi się. Poczułam wzrok Justina na sobie. Znowu moja twarz przypominała buraka. Spojrzałam na chłopaka i widziałam jego szeroki uśmiech. Gdy zobaczył, że popatrzyłam się na niego puścił mi oczko. Zaśmiałam się cicho i odwróciłam wzrok znowu na paszport.
– Edward Wolf? – popatrzyłam się na chłopaka.
– No przecież nie mogłem podać nasze prawdziwe nazwiska.
-Mhm.
Otworzyłam drugi paszport i zobaczyłam moje zdjęcie.
– Z kąt je masz? – zapytałam się pokazując zdjęcie chłopakowi.
– Znalazłem w Twoim portfelu. – zmarszczyłam brwi.
– Z kąt miałeś mój portfel?
– Jak się dowiedziałem, że Cię przetrzymują pomyszkowałem trochę w domu i znalazłem w biurku ojca koszyk, a tam był Twój telefon i portfel. Przepraszam nie powinienem zaglądać, ale byłem ciekawy. Znalazłem tam Twoje zdjęcie i trzy inne.
– Faktycznie — przyznałam po chwili- Miałam w portfelu swoje zdjęcie, mamy, taty i brata – na ich wspomnienie coś ścisnęło mnie w sercu.
– Wszystko ok? Nagle posmutniałaś,
– Tak jest dobrze po prostu bardzo tęsknie za nimi.
Chłopak objął mnie ręką i przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu i próbowałam się trochę uspokoić. Kiedy mi to się udało zerknęłam na imię i nazwisko na paszporcie.
– Vanessa Wolf? – zaśmiałam się.
– Próbowałem wymyślić jakieś ładne imię.
– hmm może być.
– Proszę zapiąć pasy zaraz startujemy – podeszła do nas stewardesa.
Zrobiłam to, co kazała. Zerkałam na okno i zaczęłam się denerwować. Mam nadzieję, że nic nam się nie stanie.
****
Dodaję dzisiaj rozdział, bo prawdopodobne w weekend będę się uczyła do egzaminów –. –
Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę się Wam spodobał: *
Jeżeli przeczytałaś to proszę skomentuj. Nawet kropką nawet taka mała rzecz sprawia wielki uśmiech na mojej twarzy: D.
Do następnego!!: D
– Trzymaj się mocno – powiedział zerkając na mnie.
Chwyciłam się mocno siedzenia tak jak kazał. Samochód jechał coraz szybciej. Zerknęłam na lusterko boczne i zobaczyłam, że samochód jadący za nam też przyśpiesza. Zaczęłam się coraz bardziej denerwować. Justin szybko skręcił na drogę leśną. Trzepało samochodem przez nierówną drogę, ale chłopak nie zwolnił wydawało mi się, że jedzie nawet jeszcze szybciej. Bałam się, że zaraz samochód się rozwali.
– Ej wszystko w porządku? – zapytał się Justin. Widziałam, że jest bardzo zdenerwowany.
– Tak – powiedziałam.
– Na pewno? Jesteś strasznie blada. – powiedział ze zmartwieniem w głosie.
– Tak na pewno
Widziałam, że mi nie uwierzył, ale na razie dał mi spokój. Wyjechaliśmy na szczęście z lasu i teraz pędziliśmy autostradą. Zerknęłam w lusterko boczne i na szczęście nie widziałam już tego samochodu. Westchnęłam głośno z ulgą. Popatrzyłam na Justina, ale nadal był skupiony na drodze i jechał dalej z coraz większą prędkością.
– Już nas nie gonią – poinformowałam chłopaka.
– Wiem, ale musimy się jak najszybciej od nich oddalić, żeby nas szybko nie dogonili.
– Och ok – powiedziałam wzdychając.
Przekręciłam głowę w stronę okna patrząc na krajobraz za nim. Nie wiem jak długo będziemy musieli uciekać i czy ten facet da nam spokój. Boję się, że nie. Co jak nas znajdzie? Czy będę musiała umrzeć?
Poczułam jak Justin mocno skręcił, a moja głowa uderza o oko.
– Ała – jęknęłam głośno przykładając dłoń do bolącego miejsca.
– Boże przepraszam Jenn. Wszystko w porządku? – zapytał się zatroskanym głosem Justin.
– Tak to nic – posłałam mu wymuszony uśmiech, żeby się nie zamartwiał.
– Na pewno?
– Tak.
Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy. Chciałam, żeby to wszystko, co się działo było tylko moim snem. Uszczypnęłam się na wszelki wypadek w rękę, ale niestety poczułam ból co oznaczało, że działo się to naprawdę.
*
– Jenn – poczułam jak ktoś delikatnie szturcha mnie w ramię.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina stojącego w drzwiach.
– Co się dzieje? – zapytałam ziewając i przetarłam ręką oczy.
– Nic się nie dzieje, po prostu zgłodniałem i pomyślałem, że zatrzymamy się, żeby coś zjeść – powiedział z uśmiechem.
– Dobrze – odpowiedziałam jeszcze zaspana.
Justin wziął mnie na ręce i ruszył do przydrożnego baru. Weszliśmy do niego i znowu wszyscy patrzyli się na nas. Westchnęłam głośno i wtuliłam głowę w klatkę piersiową Justina. Chłopak wybrał dla nas miejsce na końcu baru. Pomógł mi usiąść na krześle, a następnie sam usiadł przede mną.
– Dzień dobry. – podszedł do nas uśmiechnięta kelnerka- Coś podać?
– Tak dla mnie hamburgera – powiedział Justin. Kelnerka na niego spojrzała i od razu się zarumieniła.
– Dla mnie to samo – powiedziała nie zerkając nawet na menu.
– Dobrze. Coś jeszcze? – zapytała się patrząc na Justina, ale on nie zwracał na nią uwagi, tylko patrzył na mnie.
– Nie dziękuję – powiedziałam.
Kelnerka poszła realizować nasze zamówienie, a ja rozejrzałam się po barze. Było tutaj trochę ciemno przez to, że cały budynek był zbudowany z ciemnego drewna tak samo, jak stoły i krzesała.
– Wszystko w porządku? – usłyszałam głos Justina.
– Tak, czemu się pytasz? – zapytałam się nie wiedząc, o co mu chodzi.
– Bo przez dobre pięć minut nie odrywałaś się i wydawałaś się jakaś nieobecna.
– Oh. Tak tylko patrzyłam.
Zapadła między nami niezręczna cisza. Nie mogłam się dzisiaj na niczym skupić. Cały czas zamartwiałam się, że zaraz Ci mężczyźni nas znajdą. Zaczęłam się kręcić na siedzeniu. Na szczęście naszą cisze przerwała kelnerka kadząc przed nami jedzenie.
– Proszę. Mam nadzieję, że będzie państwu smakować.
– Dziękujemy – odpowiedział Justin posyłając jej szeroki uśmiech. Dziewczyna też się do niego uśmiechnęła, a następnie poszła do innego stolika.
Prychłam i wzięłam hamburgera do ręki, a następnie go ugryzłam. Usłyszałam śmiech Justina. Podniosłam głowę do góry.
– Co Cię tak śmieszy?
– Ty. –powiedział pokazując na mnie palcem.
– To znaczy?
– Na całej twarzy jesteś umazana keczupem.
Momentalnie zrobiłam się czerwona i spuściłam głowę.
– Czy Ty się rumienisz?
– Nie – zasłoniłam twarz dłońmi zażenowana.
Chłopak roześmiał się jeszcze głośniej. Wzięłam szybko chusteczkę i wytarłam twarz. Dokończyliśmy posiłek w milczeniu.
– Więc gdzie masz zamiar dalej jechać? – zapytałam się ciekawa.
– Pomyślałem, żebyśmy pojechali do Londynu. – chłopak podrapał się po karku.
– Co!? – spytałam się z niedowierzaniem. – Przecież będziemy musieli lecieć samolotem.
– No niestety, ale tam mam kolegę. Będę musiał zadzwonić do niego, ale z pewnością nas przyjmie. Nie zostaniemy u niego za długo nie chce, żeby miał problemy jakby nas mój tata znalazł.
Pokiwałam głową zrezygnowana. Chłopak wyjął z kieszeni portfel, po czym odliczył odpowiednią sumę, a następnie położył je na stole. Podszedł do mnie i wziął na ręce. Wyszliśmy z restauracji. Chwilę później siedziałam już w samochodzie. Justin usiadł za kierownicą, włączył samochód i ruszył dalej.
*** Dwie godziny później***
Zatrzymaliśmy się przed lotniskiem. Justin podszedł do drzwi od mojej strony i otworzył je. Chciał mnie wziąć na ręce, ale go zatrzymałam.
– Chcę spróbować sama. – powiedziałam. Widziałam jak przez chwilę się wahał.
– Dobra, ale jak mocno Cię będzie bolało to od razu masz mi powiedzieć. Jasne?
-Tak.
Podał mi dłoń pomagając wstać. Niepewnie wyszłam z samochodu. Noga dalej bolała, ale na szczęście już mniej. Posłałam lekki uśmiech Justinowi. Chłopak szybko podszedł do bagażnika wyciągnął torbę, a następnie wrócił do mnie. Wziął mnie pod ramię i ruszyliśmy do wejścia. Chłopak rozejrzał się naokoło i pociągnął mnie lekko w stronę kasy. Kupił dwa bilety w pierwszej klasie. Przełknęłam głośno ślinę, kiedy kasjerka poprosiła o nasze paszporty. Zerknęłam na Justina, ale wydawał się spokojny. Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął dwa paszporty. Spojrzałam na niego pytająco, ale posłał mi szybki uśmiech. Pani podała nam dwa bilety. Chłopak wziął je do ręki razem z paszportami, a następnie chwycił mnie za rękę i udaliśmy się do odprawy. Na szczęście przeszliśmy przez nią bez żadnych problemów. Następnie weszliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca. Ja miałam przy oknie a Justin siedział obok mnie. Zaczęłam się kręcić na siedzeniu.
-Wszystko dobrze? – zapytał się zatroskanym głosem.
– Tak jest dobrze. Tylko lecę samolotem po raz pierwszy. – powiedziałam zakłopotana.
– Nie martwa się będzie dobrze – uśmiechną się do mnie- Przy mnie nic Ci nie grozi.
Przez jego ostatnie słowa na moich policzkach pojawiły się rumieńce i szeroko się uśmiechnęłam.
– Aww znowu się rumienisz.
– Wcale nie — spuściłam głowę.
Kiedy już nie czułam rumieńców na twarzy podniosłam głowę i spojrzałam się na Justina.
– Mogłabym zboczyć nasze paszporty?
– Pewnie
Wyciągnął je z kieszeni i mi podał. Wzięłam je od niego i otworzyłam pierwszy. Ukazało mi się zdjęcie uśmiechniętego Justina.
– Po raz pierwszy widzę, że ktoś tak ładnie wyszedł na zdjęciu do dokumentów. – wymsknęło mi się. Poczułam wzrok Justina na sobie. Znowu moja twarz przypominała buraka. Spojrzałam na chłopaka i widziałam jego szeroki uśmiech. Gdy zobaczył, że popatrzyłam się na niego puścił mi oczko. Zaśmiałam się cicho i odwróciłam wzrok znowu na paszport.
– Edward Wolf? – popatrzyłam się na chłopaka.
– No przecież nie mogłem podać nasze prawdziwe nazwiska.
-Mhm.
Otworzyłam drugi paszport i zobaczyłam moje zdjęcie.
– Z kąt je masz? – zapytałam się pokazując zdjęcie chłopakowi.
– Znalazłem w Twoim portfelu. – zmarszczyłam brwi.
– Z kąt miałeś mój portfel?
– Jak się dowiedziałem, że Cię przetrzymują pomyszkowałem trochę w domu i znalazłem w biurku ojca koszyk, a tam był Twój telefon i portfel. Przepraszam nie powinienem zaglądać, ale byłem ciekawy. Znalazłem tam Twoje zdjęcie i trzy inne.
– Faktycznie — przyznałam po chwili- Miałam w portfelu swoje zdjęcie, mamy, taty i brata – na ich wspomnienie coś ścisnęło mnie w sercu.
– Wszystko ok? Nagle posmutniałaś,
– Tak jest dobrze po prostu bardzo tęsknie za nimi.
Chłopak objął mnie ręką i przyciągnął do siebie. Położyłam głowę na jego ramieniu i próbowałam się trochę uspokoić. Kiedy mi to się udało zerknęłam na imię i nazwisko na paszporcie.
– Vanessa Wolf? – zaśmiałam się.
– Próbowałem wymyślić jakieś ładne imię.
– hmm może być.
– Proszę zapiąć pasy zaraz startujemy – podeszła do nas stewardesa.
Zrobiłam to, co kazała. Zerkałam na okno i zaczęłam się denerwować. Mam nadzieję, że nic nam się nie stanie.
****
Dodaję dzisiaj rozdział, bo prawdopodobne w weekend będę się uczyła do egzaminów –. –
Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę się Wam spodobał: *
Jeżeli przeczytałaś to proszę skomentuj. Nawet kropką nawet taka mała rzecz sprawia wielki uśmiech na mojej twarzy: D.
Do następnego!!: D
Zajebistee kocham tooo !!! <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, czekam na kolejny!!! Cudownie piszesz.
OdpowiedzUsuńJejku, cudowny <3
OdpowiedzUsuńrozdział jest fajny i czekam na kolejny życzę weny i dużo pomysłów na to opowiadanie
OdpowiedzUsuńOkreśle tylko jednym słowem ,,świetny" ;)
OdpowiedzUsuń