Przedzierałam się przez gęsty las. Wokół było ciemno. Nie wiedziałam, gdzie byłam. Jak ja w ogóle się tutaj znalazłam?
– Jennifer! – Usłyszałam głośny krzyk, przez który na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. To głos mojej mamy. Brzmiał tak, jakby ktoś robił jej jakaś krzywdę.
– Mamo!
Pobiegłem do miejsca, skąd dobywał się głos. Rozglądałam się naokoło, ale nigdzie nie widziałam jej.
– Jenn! – Usłyszałam tym razem krzyk mojego brata. Boże, co tutaj się dzieje — Mamo! Max! Gdzie jesteście?!
Nie odezwali się, ale w oddali zobaczyłam, jak coś się paliło. Pobiegłam szybko do tamtego miejsca. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Dom, w którym się wychowywałam i w którym byli moi rodzica palił się. W oknie zobaczyłam sylwetkę mojego brata. Był w swoim pokoju. Pobiegłam do drzwi i otworzyłam je. Od razu buchnął we mnie płomień ognia. Szukałam wzrokiem jakiegoś miejsca, żebym mogła się dostać do środka, ale nic nie zauważyłam.
– Jennifer? – przymrużyłam oczy i zobaczyłam mojego tatę skulonego pod ścianą.
– Boże tato! – krzyknęłam przeraźliwie i nie wierzyłam w to, co zobaczyłam.
– Córeczko nie wchodź tutaj! – krzyknął w moją stronę. Zobaczyłam jak obok niego leży nieprzytomna mama.
Łzy napłynęły do moich oczu, a ja rozglądałam się dookoła, szukając coś, co mogło oby mi pomóc. Niestety nic nie widziałam.
Nagle słyszałam głośny huk i od razu przeniosłam wzrok do środka pomieszczenia. Zobaczyłam, jak jakieś cegły przygniotły tatę i mamę.
-Kochanie – szepnął tata. Ledwo co go usłyszałam – Pamiętaj, że zawsze razem z mamą mocno Ciebie kochamy i jesteśmy dumni, że mamy taką córkę.
Po ostatnim słowie zobaczyłam, jak jego głowa opadała.
– Tato! Tato! – otworzyłam oczy i czuje, że byłam cała spocona. Rozejrzałam się dookoła i napotykałam zaniepokojony wzrok Justina.
– Jennifer wszystko dobrze?
– Nie! Gdzie moi rodzice? – oddychałam głęboko i dalej się rozglądałam.
– To był tylko zły sen – podniósł rękę i otarł mi łzy z policzków- Boże – od razu przysunął się do mnie bliżej – Jesteś cała rozpalona.
Usłyszałam jego głos, ale nic do mnie nie docierało, nadal poszukiwałam wzrokiem swoich rodziców.
Justin
Widząc Jennifer w takim stanie, serce mi się ścisnęło. Wstałem z łóżka i podbiegłem do walizki. Wyciągnąłem apteczkę i wyjąłem termometr. Szybko podszedłem do Jennifer. Włożyłem jej termometr pod pachę i czekałem dziesięć minut. Strasznie się denerwowałem. Jenn cały czas patrzyła po pokoju i majaczyła. Wyjąłem jej termometr i popatrzyłem na niego 39, kurwa. Pobiegłem do łazienki i zmoczyłem ręcznik w zimnej wodzie, a następnie wbiegłem do pokoju i pobiegłem do Jennifer. Pomagałem jej się położyć. Trochę się ze mną siłowała, ale w końcu położyła się po chwili. Położyłem jej ręcznik na czole, następnie znowu podszedłem do apteczki i przeszukiwałem ją. Znalazłem tabletki na gorączkę. Wyciągnąłem jeszcze butelkę wody. Następnie wszystko podałem dziewczynie.
– Zażyj to, będzie Ci lepiej.
Niepewnie wzięła ode mnie tabletkę, a następnie włożyła ją do ust i popiła wodą. Wziąłem od niej butelkę i położyłem na stolik. Położyłem się obok dziewczyny i przyciągnąłem ją do siebie, poczułem, jak mocno drżała z zimna. Mocno ją przytuliłem i potarłem ramiona.
-Justin mmoii rodzice – łkała mi w koszulkę.
– Ciii to był tylko koszmar rozumiesz? – popatrzyłem jej w oczy i zgarnąłem kosmyk włosów, który opadł jej na twarz.
– To nie możliwe. To było tak strasznie rzeczywiste – zaprzeczyła kręcąc głowa.
– Jennifer. Przez całą noc byłaś ze mną w łóżku. Jesteśmy kilka godzin od Nowego Jorku, to niemożliwe, żebyś była tam.
Dziewczyna zastanawiała się na moimi słowami, po czym kiwnęła głową. Popatrzyła w moją stronę. Zobaczyłem w jej oczach ból i przerażenie. Mocniej zacisnąłem swoje ramiona na tali dziewczyny. Położyła swoją głową na moją klatkę i po chwili usłyszałem jak jej oddech normuje się. Patrzyłem na nią i zaopatrzyłem, że usnęła.
Po godzinie podniosłem się delikatnie, żeby jej nie obudzić i poszedłem po termometr i znowu zmierzyłem jej temperaturę. Zobaczyłem, że jest 38. Odetchnąłem z ulgą, że temperatura pomału się zbijała. Położyłem się obok dziewczyny i pogłaskałem ją po policzku. Dużo przeszła, ale nie załamała się. Nie podpisała tych papierów, które wciskał jej mój ojciec. Każda dziewczyna, jaką znam od razu, by to podpisała, żeby nie cierpieć, ale ona jest inna. Wolała być pobita niż pozwolić, żeby straciła życie. Na dodatek, pomimo tych wszystkich ran jest bardzo piękna. Usłyszałem dzwonek telefonu i od razu do niego podbiegłem, i odebrałem.
– Słucham?
– Justin Drew Bieber, coś Ty kurwa zrobił?! – usłyszałem ryk mojego ojca i od razu odsunąłem telefon od ucha. – Nie tak Cię wychowywałem! Mów mi w tej chwili gdzie jesteś, a w szczególności gdzie jest dziewczyna!
Jennifer
Obudził mnie jakiś hałas. Byłam bardzo wykończona. Otworzyłam niechętnie oczy i zobaczyłam Justina przy oknie, jak z kimś rozmawia.
– Mów mi w tej chwili gdzie jesteś, a w szczególności gdzie jest dziewczyna! – rozpoznałam od razu głos. Na moim ciele pojawiły się ciarki, a ja mocniej przytuliłam się do kołdry.
– To nie Twój problem. Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić. Wiesz, co powinieneś się leczyć. Co Ty najlepszego robisz hmm? – zapytał się zdenerwowanym głosem chłopak. Dłonie miał zaciśnięte w pięści. Trochę się go boję w tym stanie, ale wiem, że mnie nie skrzywdzi. Dziwnie mu ufam.
– Nie będę z Tobą gadał. – powiedział i rozłączył się. Odwrócił się w moją stronę i wymusił uśmiech.
– Jak się czujesz? – podszedł do mnie i usiadł obok na łóżku.
– Bywało lepiej – powiedziałam. Chłopak przyłożył rękę do mojego czoła.
– Widzę, że gorączka już ustępuje. Masz ochotę wziąć kąpiel?
Pokiwałam głową i już zamierzałam wstać, ale powstrzymał mnie ręką.
– Poczekaj chwilę.
Wstaje i udaje się do łazienki. Słyszę lejącą się wodę. Z pomieszczenia wychodzi Justin i bierze mnie na ręce.
– Justin nie musisz mnie nosić.
– Cicho – ucisza mnie a na jego twarzy widzę uśmiech.
Wnosi mnie do łazienki i ostrożnie usadza mnie na brzegu wanny.
– Uważaj, żeby nie zamoczyć za bardzo ran. Są jeszcze świeże i mogą strasznie boleć.
– Justin nie jestem dzieckiem – powiedziałam ze śmiechem. Zachowywał się co najmniej jakbym miała pięć lat – Dziękuję.
– Nie ma za co. Pomóc Ci się rozebrać? – poruszył brwiami, na co biorę trochę wody z wanny i go oblałam.
– Nie dzięki.
Chłopak kręcąc głową wyszedł z pomieszczenia. Ściągnęłam koszulkę i stanik. Stanęłam na jedną nogę. Tą zdrową i ściągnęłam majtki. Usidłam na skraju wanny i spuściłam się do wody, ale prawą nogę trzymałam nadal na skraju wanny, żeby nie zamoczyćć rany. Odchyliłam głowę i westchnęłam. Po długim czasie było przyjemniej w końcu się umyć, a woda była ciepła i przyjemnie pachniała. Pewnie Justin dolał do niej jakiś olejek. Wzięłam mydło i zaczęłam pocierać ciało następnie umyłam włosy i spłukałam się. Niechętnie spuściłam wodę i z trudem usiadłam na wannie. Zobaczyłam, że na stoliku przy umywalce są jakieś spodnie i koszulka. Założyłam ją, a następnie koszykarskie spodnie. Wyglądałam dziwnie w za dużych ciuchach Justina. Wzięłam do ręki moje ciuchy i puściłam na nie wody i przeprałam mydłem. Rozwiesiłam na grzejniku. Cieszę się, że łazienka jest mała i nie musiałam wstawać. Niestety już wszystko skończyłam. Niepewni stanęłam na nogach i poczułam przeraźliwy ból. Głośno jęknęłam. Usłyszałam szybkie kroki i zobaczyłam w drzwiach Justina. Miał przestraszony wraz twarzy. Zorientował się w sytuacji i podszedł do mnie.
– Mogłaś mnie zawołać – powiedział z wyrzutem.
– Chciałam spróbować sama- spuściłam głowę. Chłopak wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko, po czym sam poszedł do łazienki.
Czułam się beznadziejnie, że nawet nie umiem stanąć na własnych nogach, tylko Justin musi mnie nosić. Wtuliłam się mocno w kołdrę. Byłam już wykończona. Usłyszałam jak otwierają się drzwi a po chwili materac obok mnie się ugina.
– Jak się czujesz? – pyta się z troską Justin. Odwracam się do chłopaka i posłałam lekki uśmiech.
– Teraz o wiele lepiej. – Przyłożył mi rękę do czoła i uśmiechnął się z ulgą.
– Na szczęści gorączka już odpuściła.
– To dobrze, ale jestem strasznie zmęczona.
– Nie dziwię Ci się. – pogłaskał mnie po policzku, a następnie przyciągnął do siebie. Przytuliłam się do niego i czułam się naprawdę dobrze. Chłopak pocałował mnie w czoło.
– O czym rozmawiałeś ze swoim ojcem? – podniosłam głowę, żebym mogła na niego popatrzyć.
– Nie ważne, nie chcę o tym rozmawiać. – marszczy brwi i widzę, że trochę się zdenerwował.
– Będzie nas ścigał? – zapytałam się i nie wiem, czy chciałam się tego dowiedzieć.
– Na pewno. Tak łatwo nam nie odpuści, ale nie przejmuj się teraz tym. Na razie nie wie gdzie jesteśmy i to się liczy, a jutro wyruszamy dalej.
– Gdzie?
– Nie wiem, przed siebie. – uśmiechnął się do mnie.
Wtuliłam się mocno w chłopaka. Nie wiem co będzie się dalej będzie działo, ale przy nim czuję się bezpieczna.
***
Przepraszam, że dopiero teraz dodaję, ale mam dzisiaj urodziny i nie mogłam dodać wcześniej, bo spotkałam się z przyjaciółkami i rodziną.
Mam nadzieję, że rozdział się chociaż trochę Wam spodobał.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem <3
– Jennifer! – Usłyszałam głośny krzyk, przez który na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. To głos mojej mamy. Brzmiał tak, jakby ktoś robił jej jakaś krzywdę.
– Mamo!
Pobiegłem do miejsca, skąd dobywał się głos. Rozglądałam się naokoło, ale nigdzie nie widziałam jej.
– Jenn! – Usłyszałam tym razem krzyk mojego brata. Boże, co tutaj się dzieje — Mamo! Max! Gdzie jesteście?!
Nie odezwali się, ale w oddali zobaczyłam, jak coś się paliło. Pobiegłam szybko do tamtego miejsca. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Dom, w którym się wychowywałam i w którym byli moi rodzica palił się. W oknie zobaczyłam sylwetkę mojego brata. Był w swoim pokoju. Pobiegłam do drzwi i otworzyłam je. Od razu buchnął we mnie płomień ognia. Szukałam wzrokiem jakiegoś miejsca, żebym mogła się dostać do środka, ale nic nie zauważyłam.
– Jennifer? – przymrużyłam oczy i zobaczyłam mojego tatę skulonego pod ścianą.
– Boże tato! – krzyknęłam przeraźliwie i nie wierzyłam w to, co zobaczyłam.
– Córeczko nie wchodź tutaj! – krzyknął w moją stronę. Zobaczyłam jak obok niego leży nieprzytomna mama.
Łzy napłynęły do moich oczu, a ja rozglądałam się dookoła, szukając coś, co mogło oby mi pomóc. Niestety nic nie widziałam.
Nagle słyszałam głośny huk i od razu przeniosłam wzrok do środka pomieszczenia. Zobaczyłam, jak jakieś cegły przygniotły tatę i mamę.
-Kochanie – szepnął tata. Ledwo co go usłyszałam – Pamiętaj, że zawsze razem z mamą mocno Ciebie kochamy i jesteśmy dumni, że mamy taką córkę.
Po ostatnim słowie zobaczyłam, jak jego głowa opadała.
– Tato! Tato! – otworzyłam oczy i czuje, że byłam cała spocona. Rozejrzałam się dookoła i napotykałam zaniepokojony wzrok Justina.
– Jennifer wszystko dobrze?
– Nie! Gdzie moi rodzice? – oddychałam głęboko i dalej się rozglądałam.
– To był tylko zły sen – podniósł rękę i otarł mi łzy z policzków- Boże – od razu przysunął się do mnie bliżej – Jesteś cała rozpalona.
Usłyszałam jego głos, ale nic do mnie nie docierało, nadal poszukiwałam wzrokiem swoich rodziców.
Justin
Widząc Jennifer w takim stanie, serce mi się ścisnęło. Wstałem z łóżka i podbiegłem do walizki. Wyciągnąłem apteczkę i wyjąłem termometr. Szybko podszedłem do Jennifer. Włożyłem jej termometr pod pachę i czekałem dziesięć minut. Strasznie się denerwowałem. Jenn cały czas patrzyła po pokoju i majaczyła. Wyjąłem jej termometr i popatrzyłem na niego 39, kurwa. Pobiegłem do łazienki i zmoczyłem ręcznik w zimnej wodzie, a następnie wbiegłem do pokoju i pobiegłem do Jennifer. Pomagałem jej się położyć. Trochę się ze mną siłowała, ale w końcu położyła się po chwili. Położyłem jej ręcznik na czole, następnie znowu podszedłem do apteczki i przeszukiwałem ją. Znalazłem tabletki na gorączkę. Wyciągnąłem jeszcze butelkę wody. Następnie wszystko podałem dziewczynie.
– Zażyj to, będzie Ci lepiej.
Niepewnie wzięła ode mnie tabletkę, a następnie włożyła ją do ust i popiła wodą. Wziąłem od niej butelkę i położyłem na stolik. Położyłem się obok dziewczyny i przyciągnąłem ją do siebie, poczułem, jak mocno drżała z zimna. Mocno ją przytuliłem i potarłem ramiona.
-Justin mmoii rodzice – łkała mi w koszulkę.
– Ciii to był tylko koszmar rozumiesz? – popatrzyłem jej w oczy i zgarnąłem kosmyk włosów, który opadł jej na twarz.
– To nie możliwe. To było tak strasznie rzeczywiste – zaprzeczyła kręcąc głowa.
– Jennifer. Przez całą noc byłaś ze mną w łóżku. Jesteśmy kilka godzin od Nowego Jorku, to niemożliwe, żebyś była tam.
Dziewczyna zastanawiała się na moimi słowami, po czym kiwnęła głową. Popatrzyła w moją stronę. Zobaczyłem w jej oczach ból i przerażenie. Mocniej zacisnąłem swoje ramiona na tali dziewczyny. Położyła swoją głową na moją klatkę i po chwili usłyszałem jak jej oddech normuje się. Patrzyłem na nią i zaopatrzyłem, że usnęła.
Po godzinie podniosłem się delikatnie, żeby jej nie obudzić i poszedłem po termometr i znowu zmierzyłem jej temperaturę. Zobaczyłem, że jest 38. Odetchnąłem z ulgą, że temperatura pomału się zbijała. Położyłem się obok dziewczyny i pogłaskałem ją po policzku. Dużo przeszła, ale nie załamała się. Nie podpisała tych papierów, które wciskał jej mój ojciec. Każda dziewczyna, jaką znam od razu, by to podpisała, żeby nie cierpieć, ale ona jest inna. Wolała być pobita niż pozwolić, żeby straciła życie. Na dodatek, pomimo tych wszystkich ran jest bardzo piękna. Usłyszałem dzwonek telefonu i od razu do niego podbiegłem, i odebrałem.
– Słucham?
– Justin Drew Bieber, coś Ty kurwa zrobił?! – usłyszałem ryk mojego ojca i od razu odsunąłem telefon od ucha. – Nie tak Cię wychowywałem! Mów mi w tej chwili gdzie jesteś, a w szczególności gdzie jest dziewczyna!
Jennifer
Obudził mnie jakiś hałas. Byłam bardzo wykończona. Otworzyłam niechętnie oczy i zobaczyłam Justina przy oknie, jak z kimś rozmawia.
– Mów mi w tej chwili gdzie jesteś, a w szczególności gdzie jest dziewczyna! – rozpoznałam od razu głos. Na moim ciele pojawiły się ciarki, a ja mocniej przytuliłam się do kołdry.
– To nie Twój problem. Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić. Wiesz, co powinieneś się leczyć. Co Ty najlepszego robisz hmm? – zapytał się zdenerwowanym głosem chłopak. Dłonie miał zaciśnięte w pięści. Trochę się go boję w tym stanie, ale wiem, że mnie nie skrzywdzi. Dziwnie mu ufam.
– Nie będę z Tobą gadał. – powiedział i rozłączył się. Odwrócił się w moją stronę i wymusił uśmiech.
– Jak się czujesz? – podszedł do mnie i usiadł obok na łóżku.
– Bywało lepiej – powiedziałam. Chłopak przyłożył rękę do mojego czoła.
– Widzę, że gorączka już ustępuje. Masz ochotę wziąć kąpiel?
Pokiwałam głową i już zamierzałam wstać, ale powstrzymał mnie ręką.
– Poczekaj chwilę.
Wstaje i udaje się do łazienki. Słyszę lejącą się wodę. Z pomieszczenia wychodzi Justin i bierze mnie na ręce.
– Justin nie musisz mnie nosić.
– Cicho – ucisza mnie a na jego twarzy widzę uśmiech.
Wnosi mnie do łazienki i ostrożnie usadza mnie na brzegu wanny.
– Uważaj, żeby nie zamoczyć za bardzo ran. Są jeszcze świeże i mogą strasznie boleć.
– Justin nie jestem dzieckiem – powiedziałam ze śmiechem. Zachowywał się co najmniej jakbym miała pięć lat – Dziękuję.
– Nie ma za co. Pomóc Ci się rozebrać? – poruszył brwiami, na co biorę trochę wody z wanny i go oblałam.
– Nie dzięki.
Chłopak kręcąc głową wyszedł z pomieszczenia. Ściągnęłam koszulkę i stanik. Stanęłam na jedną nogę. Tą zdrową i ściągnęłam majtki. Usidłam na skraju wanny i spuściłam się do wody, ale prawą nogę trzymałam nadal na skraju wanny, żeby nie zamoczyćć rany. Odchyliłam głowę i westchnęłam. Po długim czasie było przyjemniej w końcu się umyć, a woda była ciepła i przyjemnie pachniała. Pewnie Justin dolał do niej jakiś olejek. Wzięłam mydło i zaczęłam pocierać ciało następnie umyłam włosy i spłukałam się. Niechętnie spuściłam wodę i z trudem usiadłam na wannie. Zobaczyłam, że na stoliku przy umywalce są jakieś spodnie i koszulka. Założyłam ją, a następnie koszykarskie spodnie. Wyglądałam dziwnie w za dużych ciuchach Justina. Wzięłam do ręki moje ciuchy i puściłam na nie wody i przeprałam mydłem. Rozwiesiłam na grzejniku. Cieszę się, że łazienka jest mała i nie musiałam wstawać. Niestety już wszystko skończyłam. Niepewni stanęłam na nogach i poczułam przeraźliwy ból. Głośno jęknęłam. Usłyszałam szybkie kroki i zobaczyłam w drzwiach Justina. Miał przestraszony wraz twarzy. Zorientował się w sytuacji i podszedł do mnie.
– Mogłaś mnie zawołać – powiedział z wyrzutem.
– Chciałam spróbować sama- spuściłam głowę. Chłopak wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko, po czym sam poszedł do łazienki.
Czułam się beznadziejnie, że nawet nie umiem stanąć na własnych nogach, tylko Justin musi mnie nosić. Wtuliłam się mocno w kołdrę. Byłam już wykończona. Usłyszałam jak otwierają się drzwi a po chwili materac obok mnie się ugina.
– Jak się czujesz? – pyta się z troską Justin. Odwracam się do chłopaka i posłałam lekki uśmiech.
– Teraz o wiele lepiej. – Przyłożył mi rękę do czoła i uśmiechnął się z ulgą.
– Na szczęści gorączka już odpuściła.
– To dobrze, ale jestem strasznie zmęczona.
– Nie dziwię Ci się. – pogłaskał mnie po policzku, a następnie przyciągnął do siebie. Przytuliłam się do niego i czułam się naprawdę dobrze. Chłopak pocałował mnie w czoło.
– O czym rozmawiałeś ze swoim ojcem? – podniosłam głowę, żebym mogła na niego popatrzyć.
– Nie ważne, nie chcę o tym rozmawiać. – marszczy brwi i widzę, że trochę się zdenerwował.
– Będzie nas ścigał? – zapytałam się i nie wiem, czy chciałam się tego dowiedzieć.
– Na pewno. Tak łatwo nam nie odpuści, ale nie przejmuj się teraz tym. Na razie nie wie gdzie jesteśmy i to się liczy, a jutro wyruszamy dalej.
– Gdzie?
– Nie wiem, przed siebie. – uśmiechnął się do mnie.
Wtuliłam się mocno w chłopaka. Nie wiem co będzie się dalej będzie działo, ale przy nim czuję się bezpieczna.
***
Przepraszam, że dopiero teraz dodaję, ale mam dzisiaj urodziny i nie mogłam dodać wcześniej, bo spotkałam się z przyjaciółkami i rodziną.
Mam nadzieję, że rozdział się chociaż trochę Wam spodobał.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem <3