piątek, 27 marca 2015

5 "Przy nim czułam się bezpieczna"

Prze­dzie­ra­łam się przez gęsty las. Wokół było ciemno. Nie wie­dzia­łam, gdzie byłam. Jak ja w ogóle się tutaj zna­la­złam?
– Jen­ni­fer! – Usły­sza­łam gło­śny krzyk, przez który na mojej skó­rze poja­wiła się gęsia skórka. To głos mojej mamy. Brzmiał tak, jakby ktoś robił jej jakaś krzywdę.
– Mamo!
Pobie­głem do miej­sca, skąd doby­wał się głos. Rozglą­da­łam się naokoło, ale ni­gdzie nie widzia­łam jej.
– Jenn! – Usły­sza­łam tym razem krzyk mojego brata. Boże, co tutaj się dzieje — Mamo! Max! Gdzie jeste­ście?!
Nie ode­zwali się, ale w oddali zoba­czy­łam, jak coś się paliło. Pobie­głam szybko do tam­tego miej­sca. Nie mogłam uwie­rzyć w to, co zoba­czy­łam. Dom, w któ­rym się wycho­wy­wa­łam i w któ­rym byli moi rodzica palił się. W oknie zoba­czy­łam syl­wetkę mojego brata. Był w swoim pokoju. Pobie­głam do drzwi i otwo­rzy­łam je. Od razu buch­nął we mnie pło­mień ognia. Szu­ka­łam wzro­kiem jakie­goś miej­sca, żebym mogła się dostać do środka, ale nic nie zauwa­ży­łam.
– Jen­ni­fer? – przy­mru­ży­łam oczy i zoba­czy­łam mojego tatę sku­lo­nego pod ścianą.
– Boże tato! – krzyk­nę­łam prze­raź­li­wie i nie wie­rzy­łam w to, co zoba­czy­łam.
– Córeczko nie wchodź tutaj! – krzyk­nął w moją stronę. Zoba­czy­łam jak obok niego leży nie­przy­tomna mama.
Łzy napły­nęły do moich oczu, a ja roz­glą­da­łam się dookoła, szu­ka­jąc coś, co mogło oby mi pomóc. Nie­stety nic nie widzia­łam.
Nagle sły­sza­łam gło­śny huk i od razu prze­nio­słam wzrok do środka pomiesz­cze­nia. Zoba­czy­łam, jak jakieś cegły przy­gnio­tły tatę i mamę.
-Kocha­nie – szep­nął tata. Ledwo co go usły­sza­łam – Pamię­taj, że zawsze razem z mamą mocno Cie­bie kochamy i jeste­śmy dumni, że mamy taką córkę.
Po ostat­nim sło­wie zoba­czy­łam, jak jego głowa opa­dała.
– Tato! Tato! – otwo­rzy­łam oczy i czuje, że byłam cała spo­cona. Rozej­rza­łam się dookoła i napo­ty­ka­łam zanie­po­ko­jony wzrok Justina.
– Jen­ni­fer wszystko dobrze?
– Nie! Gdzie moi rodzice? – oddy­cha­łam głę­boko i dalej się roz­glą­da­łam.
– To był tylko zły sen – podniósł rękę i otarł mi łzy z policz­ków- Boże – od razu przy­su­nął się do mnie bli­żej – Jesteś cała roz­pa­lona.
Usły­sza­łam jego głos, ale nic do mnie nie docie­rało, na­dal poszu­ki­wa­łam wzro­kiem swo­ich rodzi­ców.

Justin

Widząc Jen­ni­fer w takim sta­nie, serce mi się ści­snęło. Wsta­łem z łóżka i pod­bie­głem do walizki. Wycią­gną­łem apteczkę i wyją­łem ter­mo­metr. Szybko pod­sze­dłem do Jen­ni­fer. Wło­ży­łem jej ter­mo­metr pod pachę i cze­ka­łem dzie­sięć minut. Strasz­nie się dener­wo­wa­łem. Jenn cały czas patrzyła po pokoju i maja­czyła. Wyją­łem jej ter­mo­metr i popa­trzy­łem na niego 39, kurwa. Pobie­głem do łazienki i zmo­czy­łem ręcz­nik w zim­nej wodzie, a następ­nie wbie­głem do pokoju i pobie­głem do Jen­ni­fer. Poma­ga­łem jej się poło­żyć. Tro­chę się ze mną siło­wała, ale w końcu poło­żyła się po chwili. Poło­ży­łem jej ręcz­nik na czole, następ­nie znowu pod­sze­dłem do apteczki i prze­szu­ki­wa­łem ją. Zna­la­złem tabletki na gorączkę. Wycią­gną­łem jesz­cze butelkę wody. Następ­nie wszystko poda­łem dziew­czy­nie.
– Zażyj to, będzie Ci lepiej.
Nie­pew­nie wzięła ode mnie tabletkę, a następ­nie wło­żyła ją do ust i popiła wodą. Wzią­łem od niej butelkę i poło­ży­łem na sto­lik. Poło­ży­łem się obok dziew­czyny i przy­cią­gną­łem ją do sie­bie, poczu­łem, jak mocno drżała z zimna. Mocno ją przy­tu­li­łem i potar­łem ramiona.
-Justin mmoii rodzice – łkała mi w koszulkę.
– Ciii to był tylko kosz­mar rozu­miesz? – popa­trzy­łem jej w oczy i zgar­ną­łem kosmyk wło­sów, który opadł jej na twarz.
– To nie moż­liwe. To było tak strasz­nie rze­czy­wi­ste – zaprze­czyła krę­cąc głowa.
– Jen­ni­fer. Przez całą noc byłaś ze mną w łóżku. Jeste­śmy kilka godzin od Nowego Jorku, to niemoż­liwe, żebyś była tam.
Dziew­czyna zasta­na­wiała się na moimi sło­wami, po czym kiw­nęła głową. Popa­trzyła w moją stronę. Zoba­czy­łem w jej oczach ból i prze­ra­że­nie. Moc­niej zaci­sną­łem swoje ramiona na tali dziew­czyny. Poło­żyła swoją głową na moją klatkę i po chwili usły­sza­łem jak jej oddech nor­muje się. Patrzy­łem na nią i zaopa­trzy­łem, że usnęła.
Po godzi­nie podnio­słem się deli­kat­nie, żeby jej nie obu­dzić i posze­dłem po ter­mo­metr i znowu zmie­rzy­łem jej tem­pe­ra­turę. Zoba­czy­łem, że jest 38. Odetch­ną­łem z ulgą, że tem­pe­ra­tura pomału się zbi­jała. Poło­ży­łem się obok dziew­czyny i pogła­ska­łem ją po policzku. Dużo prze­szła, ale nie zała­mała się. Nie pod­pi­sała tych papie­rów, które wci­skał jej mój ojciec. Każda dziew­czyna, jaką znam od razu, by to pod­pi­sała, żeby nie cier­pieć, ale ona jest inna. Wolała być pobita niż pozwo­lić, żeby stra­ciła życie. Na doda­tek, pomimo tych wszyst­kich ran jest bar­dzo piękna. Usły­sza­łem dzwo­nek tele­fonu i od razu do niego pod­bie­głem, i ode­bra­łem.
– Słu­cham?
– Justin Drew Bie­ber, coś Ty kurwa zro­bił?! – usły­sza­łem ryk mojego ojca i od razu odsu­ną­łem tele­fon od ucha. – Nie tak Cię wycho­wy­wa­łem! Mów mi w tej chwili gdzie jesteś, a w szcze­gól­no­ści gdzie jest dziew­czyna!

Jen­ni­fer

Obu­dził mnie jakiś hałas. Byłam bar­dzo wykoń­czona. Otwo­rzy­łam nie­chęt­nie oczy i zoba­czy­łam Justina przy oknie, jak z kimś roz­ma­wia.
– Mów mi w tej chwili gdzie jesteś, a w szcze­gól­no­ści gdzie jest dziew­czyna! – roz­po­zna­łam od razu głos. Na moim ciele poja­wiły się ciarki, a ja moc­niej przy­tu­li­łam się do koł­dry.
– To nie Twój pro­blem. Nie pozwolę Ci jej skrzyw­dzić. Wiesz, co powi­nie­neś się leczyć. Co Ty naj­lep­szego robisz hmm? – zapy­tał się zde­ner­wo­wa­nym gło­sem chło­pak. Dło­nie miał zaci­śnięte w pię­ści. Tro­chę się go boję w tym sta­nie, ale wiem, że mnie nie skrzyw­dzi. Dziw­nie mu ufam.
– Nie będę z Tobą gadał. – powie­dział i roz­łą­czył się. Odw­ró­cił się w moją stronę i wymu­sił uśmiech.
– Jak się czu­jesz? – pod­szedł do mnie i usiadł obok na łóżku.
– Bywało lepiej – powie­dzia­łam. Chło­pak przy­ło­żył rękę do mojego czoła.
– Widzę, że gorączka już ustę­puje. Masz ochotę wziąć kąpiel?
Poki­wa­łam głową i już zamie­rza­łam wstać, ale powstrzy­mał mnie ręką.
– Pocze­kaj chwilę.
Wstaje i udaje się do łazienki. Sły­szę lejącą się wodę. Z pomiesz­cze­nia wycho­dzi Justin i bie­rze mnie na ręce.
– Justin nie musisz mnie nosić.
– Cicho – uci­sza mnie a na jego twa­rzy widzę uśmiech.
Wnosi mnie do łazienki i ostroż­nie usa­dza mnie na brzegu wanny.
– Uwa­żaj, żeby nie zamoczyć za bar­dzo ran. Są jesz­cze świeże i mogą strasz­nie boleć.
– Justin nie jestem dziec­kiem – powie­dzia­łam ze śmie­chem. Zacho­wy­wał się co naj­mniej jakbym miała pięć lat – Dzię­kuję.
– Nie ma za co. Pomóc Ci się roze­brać? – poru­szył brwiami, na co biorę trochę wody z wanny i go obla­łam.
– Nie dzięki.
Chło­pak krę­cąc głową wyszedł z pomiesz­cze­nia. Ścią­gnę­łam koszulkę i sta­nik. Sta­nę­łam na jedną nogę. Tą zdrową i ścią­gnę­łam majtki. Usi­dłam na skraju wanny i spu­ści­łam się do wody, ale prawą nogę trzy­ma­łam na­dal na skraju wanny, żeby nie zamoczyćć rany. Odchy­li­łam głowę i wes­tchnę­łam. Po dłu­gim cza­sie było przy­jem­niej w końcu się umyć, a woda była cie­pła i przy­jem­nie pach­niała. Pew­nie Justin dolał do niej jakiś ole­jek. Wzię­łam mydło i zaczę­łam pocie­rać ciało następ­nie umy­łam włosy i spłu­ka­łam się. Nie­chęt­nie spu­ści­łam wodę i z tru­dem usia­dłam na wan­nie. Zoba­czy­łam, że na sto­liku przy umy­walce są jakieś spodnie i koszulka. Zało­ży­łam ją, a następ­nie koszy­kar­skie spodnie. Wyglą­da­łam dziw­nie w za dużych ciu­chach Justina. Wzię­łam do ręki moje ciu­chy i puści­łam na nie wody i prze­pra­łam mydłem. Rozwie­si­łam na grzej­niku. Cie­szę się, że łazienka jest mała i nie musiałam wsta­wać. Nie­stety już wszystko skoń­czy­łam. Nie­pewni sta­nę­łam na nogach i poczu­łam prze­raź­liwy ból. Gło­śno jęk­nę­łam. Usły­sza­łam szyb­kie kroki i zoba­czy­łam w drzwiach Justina. Miał prze­stra­szony wraz twa­rzy. Zorien­to­wał się w sytu­acji i pod­szedł do mnie.
– Mogłaś mnie zawo­łać – powie­dział z wyrzu­tem.
– Chcia­łam spró­bo­wać sama- spu­ści­łam głowę. Chło­pak wziął mnie na ręce i prze­niósł na łóżko, po czym sam poszedł do łazienki.
Czu­łam się bez­na­dziej­nie, że nawet nie umiem sta­nąć na wła­snych nogach, tylko Justin musi mnie nosić. Wtu­li­łam się mocno w koł­drę. Byłam już wykoń­czona. Usły­sza­łam jak otwie­rają się drzwi a po chwili mate­rac obok mnie się ugina.
– Jak się czu­jesz? – pyta się z tro­ską Justin. Odw­ra­cam się do chło­paka i posła­łam lekki uśmiech.
– Teraz o wiele lepiej. – Przy­ło­żył mi rękę do czoła i uśmiech­nął się z ulgą.
– Na szczę­ści gorączka już odpu­ściła.
– To dobrze, ale jestem strasz­nie zmę­czona.
– Nie dziwię Ci się. – pogła­skał mnie po policzku, a następ­nie przy­cią­gnął do sie­bie. Przy­tu­li­łam się do niego i czu­łam się naprawdę dobrze. Chło­pak poca­ło­wał mnie w czoło.
– O czym roz­ma­wiałeś ze swoim ojcem? – podnio­słam głowę, żebym mogła na niego popa­trzyć.
– Nie ważne, nie chcę o tym roz­ma­wiać. – marsz­czy brwi i widzę, że tro­chę się zde­ner­wo­wał.
– Będzie nas ści­gał? – zapy­tałam się i nie wiem, czy chcia­łam się tego dowie­dzieć.
– Na pewno. Tak łatwo nam nie odpuści, ale nie przejmuj się teraz tym. Na razie nie wie gdzie jeste­śmy i to się liczy, a jutro wyru­szamy dalej.
– Gdzie?
– Nie wiem, przed sie­bie. – uśmiech­nął się do mnie.

Wtu­li­łam się mocno w chło­paka. Nie wiem co będzie się dalej będzie działo, ale przy nim czuję się bez­pieczna.

***
Prze­pra­szam, że dopiero teraz dodaję, ale mam dzisiaj uro­dziny i nie mogłam dodać wcze­śniej, bo spo­tka­łam się z przy­ja­ciół­kami i rodziną.

Mam nadzieję, że roz­dział się chociaż tro­chę Wam spodo­bał.

Dzię­kuję za wszyst­kie komen­ta­rze pod poprzed­nim postem <3

3 komentarze:

  1. Super rozdział :D czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział jest super i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział suuuuper ;)) Czekam z niecierpliwością na następny :D

    OdpowiedzUsuń