czwartek, 12 marca 2015

3 " Nie chciałam go już nigdy widzieć "

Obudziłam się na dźwięk otwieranych drzwi. Do pomieszczenia wszedł tata Justyna. Nie chciałam go już nigdy widzieć, ale wiem, że to było nie możliwe, bo przecież mnie porwał.
     - Widzę, że się obudziłaś, to dobrze – podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy – Zmądrzałaś już i podpiszesz ?
    - Nie – powiedziałam cicho. Podniosłam na niego wzrok i zobaczyłam, że przestaje się do mnie uśmiechać, kuca przy mnie i bierze moją twarz w swoje ohydne łapy.
    - To widzę, że musimy porozmawiać inaczej – powiedział, po czym podniósł się i wyszedł z pomieszczenia.
Wzięłam głęboki wdech i przekręciłam swoje ciało z boku na plecy. Cicho jęknęłam, bo całe ciało niemiłosiernie mnie bolało. Usłyszałam, jak drzwi znowu się otwierają, a w nich staje ten sam mężczyzna. W ręku trzyma coś długiego, ale nie mogę tego dostrzec. Jest za ciemno w pokoju.
Podchodzi do mnie i bierze zamach ręką. Czuję jakby ogień rozrywał mój policzek. Krzyczę głośno i podnoszę rękę, i go dotykam. Leci mi z niego krew. Teraz już wiem, co trzyma w ręku to bat.
     - I co zastanowiłaś się ? – pyta się, ale nic mu nie odpowiada.
Znowu cię podnosi rękę i czuję pieczenie na nodze. Do oczu napływają mi łzy, ale nie chcę się rozpłakać przy tym mężczyźnie. Nie chcę, żeby widział, jak cierpię. Pochyla się nade mną i przejeżdża palcem po moim rozcięciu na policzku. Odsuwam głowę od jego dłoni. To tak cholernie boli! Zwijam się w kulkę. Mażę, tylko żeby sobie poszedł i dał mi spokój. Czuję jeszcze dwa uderzenia w plecy i odpływam.

*

Budzę się i od razu czuję ostry ból na całym cielę. Łzy płyną po moich policzkach, a ja szlocham. Nie chcę tutaj być ! Chcę wrócić do domu! Do mojej rodziny.
     - Jen ? – słyszę głos Justina i odwracam do niego twarz. Widzę, jak jego źrenice się rozszerzają na mój widok, a na twarzy maluje się przerażenie – Boże co oni ci zrobili ?
Płaczę jeszcze bardziej, nie chcę, żeby widział mnie w tym stanie.
     - Ej skarbie nie płacz.
Otwieram oczy i widzę, jak chłopak mi się przygląda ze smutkiem w oczach. Po chwili wstaje i gdzieś idzie. Super! Nawet on nie chcę na mnie patrzeć. Pewnie wyglądam jak jakiś potwór lub gorzej. Słyszę, jak wraca i kładzie się na podłodze, żeby móc na mnie spojrzeć. Ściąga klatkę i wyciąga do mnie dłonie, w których trzyma wacik nasączony jakimś płynem.
    - Przybliż się, musimy odkazić ci tę ranę. – uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
Próbuję się do niego przybliżyć, ale moje ciało odmawia posłuszeństwa. Całe mnie boli, a rozcięcia spowodowane batem palą tak, jakby ktoś przypalił mi w tym miejscu skórę. Chłopak widząc moje męczarnie, zabiera rękę i kładzie obok siebie wacik, po czym z powrotem wysuwa ręce w moją stronę.
     - Podaj mi, ręce pomogę ci.
Podaje mu ręce, a on przyciąga mnie do siebie tak blisko, jak tylko może. Unosi moją brodę, żeby muc na mnie spojrzeć i widzę w jego oczach ból. Przykłada do mojego policzka wacik. Czuję pieczenie, ale nie jest porównywalne z tym, co czuję na całym cielę. Kiedy kończy, chce mi przykleić plaster, ale zatrzymuję jego rękę. Marszczy brwi, nie wiedząc, o co mi chodzi.
     - Jeszcze twój ojciec się dowie, że do mnie przychodzisz. – powiedziałam.
Chłopak po przemyśleniu skinął głową.
     - Faktycznie nie pomyślałem. - Odkłada wszystko koło siebie i znowu na mnie patrzy – jesteś głodna ?
Po jego pytaniu zastanawiam się, a mój brzuch daje o sobie znać. Faktycznie nie jadłam, odkąd tutaj się znalazłam.
     - Tak i to bardzo. – mówię, na co chłopak posyła mi lekki uśmiech i znika na chwilę. Wraca, kładzie się i podaje dwie kromki. Biorę je i szybko zjadam. Potem podaje mi jeszcze herbatę. Biorę łyk i od razu wzdycham. Patrzę na chłopaka i widzę, że mi się przygląda.
     - Dziękuję, tego mi było trzeba. – uśmiecham się do niego.
     - Nie ma za co, potrzebujesz czegoś jeszcze ? – pyta się z troską w głosie.
     - Nie, ale jeszcze raz dziękuję.
     -Ejjj nie płacz już. Wiesz, może opowiedz mi coś o sobie ? – zaproponował.
     - Co chcesz wiedzieć ?
     - hmmm. Nie wiem. Ogólnie opowiedz mi o swojej rodzinie, co lubisz robić, cokolwiek — ok. – zastanawiałam się, co mogę mu powiedzieć. – Więc tak mam mamę, tatę i starszego brata. Mama kiedyś pracowała, ale jak pojawił się mój brat, to rzuciła ją, żeby się nim zająć, a później mną. Taty cały czas nie ma w domu. Ma własną firmę, więc albo siedzi do późna w pracy, albo ma jakieś ważne wyjazdy służbowe. Pomimo tego wiem, że nas bardzo kocha i gdyby tylko mógł, byłby z nami cały czas w domu. Mój brat ma dwadzieścia dwa lata. Pomimo że jest tak stary, nadal mieszka z nami. Czasami ma niezłe odpadły i potrafi rozbawić mnie do łez, a czasem wręcz przeciwnie. W tym roku miałam plany, żeby pójść na studia. – westchnęłam. Miałam zaplanowane życie. Najpierw studia, potem praca i znalezienie sobie jakiegoś chłopaka, a następnie ślub i dzieci. A teraz nie wiem, jak będzie wyglądało moje życie.
     - Ejjj. – powiedział Justin i przyłożył swoją dłoń do mojego policzka, i starł łzy, które znowu spływały po nim – Mówiłaś o studiach. Na jaki kierunek chciałaś pójść ?
     - Na prawo. Zawsze chciałam być albo prawnikiem, albo policjantem. Rodzice we mnie wierzyli i zawsze wspierali. Jedynie mój brat powtarzał, że nic z tego nie wyjdzie, bo jestem za głupia, ale wiem, że kłamał i tym chciał, żebym mu pokazała, że się myli. – popatrzyłam na niego i widziałam, że wszystko, co mówię, uważnie słucha.- A ty ? Opowiedz mi coś o sobie.
     - Moje życie nie jest takie kolorowe jak twoje – powiedział chłopak i wziął z powrotem swoją rękę, i podłożył pod brodę, żeby było mu wygodniej.- Od małego praktycznie wychowywał mnie tata. Nigdy nie poznałem mamy po porodzie. Widziałem ją tylko na zdjęciach. Była bardzo piękna. – Widziałam, jak uśmiecha się na wspomnienia. – Przez te wszystkie lata nie wiedziałem, co robi mój ojciec. Czasami zastanawiałem się, dlaczego wychodzi nieraz rano, a wraca wieczorami albo dlaczego często schodzi do piwnicy. Zabronił mi tutaj wchodzić. Od zawsze zastanawiałem się, dlaczego, ale teraz już wiem. Żałuję, że nie wiedziałem tego wcześniej. – posmutniał przy wypowiedzeniu ostatniego zdania.
     -Dlaczego ?
     - Ponieważ zrobiłbym coś z tym. – powiedział pewnie. Zmarszczyła brwi.
     - Co ? – zapytałam się ciekawa odpowiedzi.
     - Nie wiem, na pewno coś bym wymyślił. Mój ojciec nie może robić tego, co robi!.
     - Justin- złapałam go za rękę i ścisnęłam mocno.- Nie zadręczaj się tym.
     - Dobra.- powiedział i patrzy na mnie. Zmieszałam się, ponieważ nie lubiłam, jak ktoś mi się przygląda.
Chłopak westchnął głośno.
     -Muszę już iść, bo ojciec będzie mnie szukał.
     - Ach dobrze – powiedziałam smutno. Nie chcę, żeby szedł. Jest jedyną osobą tutaj, która jest dla mnie miła. Dobrze mi się z nim rozmawia i nie boję się go. Dziwnie mu ufam. Nie wiem dlaczego. Po prostu tak jest. Dziwi mnie to, bo nigdy tak szybko nikomu nie zaufałam. Byłam raczej osobom, która dopiero po dłuższym czasie komuś ufa.
     - Jenn jutro też przyjdę i porozmawiamy dobrze ? – zapylał się, przytaknęłam twierdząco głową, chłopak ścisnął moją rękę po czy wziął ją – trzymaj się.

Wstał i wyszedł z pomieszczenia, a ja zostałam sama.

*****
Oto kolejny rozdział ;). Za błędy przepraszam, ale pisałam go w szpitalu w poczekalni... sprawdzę go, jak wrócę do domu.

Dziękuję za 9 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, nie wiecie nawet jak mnie to ucieszyło <3 jesteście wspaniali <3

8 komentarzy:

  1. Robi się coraz ciekawiej x

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna się rozkręcac ;) Rodział super i czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy kolejny kocham to opowiadanie i zaczyna się powoli to rozkręcać czekam na next życzę miłej weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj albo jutro :D . Muszę jeszcze go sprawdzić i nie wiem ile mi to zajmie. :)

      Usuń
  4. kiedy kolejny

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział fantastyczny czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń