Obudziłam się i od razu
poczułam straszny ból. Podniosłam głowę i popatrzyłam na ranę, na nodze.
Była strasznie głęboka i nadal wylewała się z niej krew. Ściągnęłam długi rękaw
z ramion, skręciłam go i przywiązałam nad raną. Ból, który odczuwałam na całym
ciele był nieznośny. Marzyłam tylko o tym, żeby przeszedł. Usiadłam i oparłam
plecy o ścianę. Brzuch nadal niemiłosiernie bolał po ciosach ojca Justina. Nie wiedziałam
ile już tutaj jestem trzy dni, tydzień. Dobijało mnie to, że jest ciemno.
Chciałabym zobaczyć słońce i odetchnąć świeżym powietrzem.
Usłyszałam jak drzwi do
pomieszczenia się otwierają, a w nich staje ojciec Justina. Zapala małą lampkę,
która daje niewiele światła, ale zawsze to coś. Podchodzi do mnie z uśmiechem
na twarzy. Przełykam głośno ślinę, przyciągam nogi do siebie i otaczam je
rękoma, a następnie kładę na nie głowę.
-
Nie musisz się bać skarbie. – czuję jego dłoń na mojej głowię i mimowolnie się
wzdrygam. Nie chcę żeby mnie dotykał. – To co podpiszesz ? – pyta się
przesłodzonym głosem.
Kiwam przecząco głową. Czuję
jak mężczyzna zabiera rękę. Podnoszę niepewnie głowę do góry i mu się przyglądam.
Szczękę ma mocno zacisną tak samo jak dłonie, a jego oczy ciskają we mnie
piorunami.
-
Widzę, że za bardzo się z tobą cackam. Chciałem tego uniknąć, ale wiedzie, że
nie dajesz mi wyboru.- Podnoszę jedną brew do góry, ponieważ nie wiem o czym on
do cholery mówi.- Jutro zabieram cię do
naszej siedziby i oddam w ręce moim pracownikom. Na pewno się ucieszą jak
zobaczą taką ładną dziewczynę. Jeżeli myślałaś, że jestem zły to zobaczysz jacy
oni są i zatęsknisz za mną skarbie. Mogę ci to zagwarantować.
Powiedział po czym wyszedł
z pokoju. Była strasznie zrozpaczona. Łzy poleciały po moich policzkach, a ja
nie mogłam uwierzyć w to co się tutaj dzieje. Jeszcze jego słowa „ jeśli
myślałaś ze jestem zły to zobaczysz jacy oni się i zatęsknisz za mną”. Czyli z
piekła idę do jeszcze większego piekła. Super. Schowałam twarz w ręce.
Chciałabym z tond zniknąć.
-
Jenn ? – usłyszałam głos Justina. Odwróciłam szybko głowę w jego stronę. – Ej
nie płacz. Proszę cię. – powiedział z troską w głosie. Szybko ściągnął kratkę,
która dzieliła go ode mnie.
-
Juuusssttiin oni chccą, a jaa niee pooo- nie umiałam wypowiedzieć jednego
sensownego zdania przez moje myśli i płacz.
-
Wiem, wszystko słyszałem – powiedział smutnym głosem. Widać było, że jest mu
mnie żal. – Ale nie martw się zajmę się tym.
-
O czym ty mówisz ? - zmarszczyłam brwi. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Czym się
zajmie?
-
Ojciec przed chwilą jak stąd wyszedł powiedział, że musi jechać z chłopakami
coś załatwić. Mam nie schodzić do ciebie i
udawać, że nikogo tutaj nie ma.
-
Nadal cię nie rozumiem.
-
To przecież proste Jennifer. Zabiorę cię stąd i uciekniemy.
-
Że co ? – nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. – Justin doceniam to, że
chcesz mi pomóc ale to się nie uda. Oni łatwo mi nie odpuszczą. Zresztą nie
chcę żebyś miał przeze mnie kłopoty u ojca. Po prostu zrób tak jak
powiedział ci tata. Udawaj, że mnie tu nie ma. – doceniałam to, że chcesz mi
pomóc ale nie mogę pozwolić żeby mu coś się stało. Teraz dociera do mnie, że
nie ma dla mnie ratunku. Może jak bym go nie polubiła, nie przejęła bym się tym,
ale chłopak jest miły i przystojny. Nie pozwolę mu żeby przeze mnie zniszczył
sobie życie i miał kłopoty u ojca.
-Co
ty mówisz ?!– widać było, że trochę się zezłościł.- Jak to nie chcesz żebym ci
pomógł ?! Spójrz na siebie! Jeszcze kilka dni i z wycieńczenia i wykrwawienia
umrzesz ! Ja ci na to nie pozwolę.- Powiedziawszy to chłopak
podniósł się i wyszedł.
Nie wiedziałam co chce
zrobić. Nie chcę sprowadzić na niego kłopotów. Pomimo, że wychowywał go ten
okropny człowiek chłopak naprawdę jest bardzo fajny. Westchnęłam głośno i
położyłam się. Podczas naszej rozmowy przestałam płakać, ale znowu łzy zaczęły
zbierać się w moich oczach, a po chwili spływały już po policzkach.
Po kilku godzinach słyszę
jak drzwi do pomieszczenia w którym się znajduję otwierają się. Nie chce
patrzeć w tamtym kierunku, by nie widzieć obrzydliwej twarzy mężczyzny. Nie
chcę go już nigdy widzieć.
-Boże
– rozpoznaję ten głos. Podnoszę głowę i widzę Justina, którego wmurowało na mój
widok. Po chwili otrząsa się i podbiega do mnie, po czym bierze na swoje ręce i podnosi-
Jesteś strasznie zimna.- Powiedział zaniepokojony i wychodzi z pomieszczenia.
Przechodzi przez salon i dociera do drzwi wejściowych. Z trudnością otwiera je
i wychodzimy na zewnątrz. Od razu zamykam oczy. Na zewnątrz świeci słońce, a
mój wzrok nie przyzwyczaił się do tego, pomimo tego na mojej twarzy pojawia się
uśmiech. W końcu nie będzie mnie w tamtym strasznym miejscu.
Chłopak posadza mnie na
miejsce dla pasażera, a sam siada za kierownicą. Sięga po coś na tylne
siedzenie, a następnie okrywa mnie kocem.
-
Lepiej ? – pyta się z troską.
-
Tak – wyszeptałam. Byłam strasznie zmęczona, a fotel w samochodzie wydawał mi
się taki wygodny po dniach spędzonych w piwnicy. – Dziękuję.
-
Nie ma za co. Prześpij się trochę. Teraz jesteś bezpieczna i nie pozwolę, żeby
znowu ktoś cię skrzywdził.
Chciałam mu odpowiedzieć,
ale byłam zbyt zmęczona.
*
-
Jenn – ktoś szturcha mnie w ramię. Niezadowolona z tego odwracam głowę od tej osoby
i próbuję zasnąć jeszcze raz . – Ej mała wstawaj.
Niechętnie otwieram oczy i
przekręcam głowę do osoby, która nie pozwala mi spać. Widzę uśmiechniętego Justana
w drzwiach od mojej strony.
-
Co jest ? – pytam sennie przecierając oczy.
-
Robimy postój, bo jestem zmęczony i nie dałbym rady dalej jechać.
-
Ah ok.
Próbuję wyjść z samochodu,
ale od razu jak próbuję stanąć na nodze czuję to cholerne pieczenie na co
jęczę.
-
Poczekaj pomogę ci. – Justin bierze mnie na ręce, po czym zamyka nogą drzwi od
samochodu i słyszę odgłos włączonego alarmu. Kieruje się w stronę hotelu, po
czym wchodzi do niego i od razu idzie do windy.
-
Nie musimy wynająć pokoju ? – pytam się sennie
tuląc twarz w szyję Justina.
-
Już to zrobiłem. – uśmiecha się do mnie i całuje w czoło.
Czekamy, aż winda stanie
na naszym piętrze, po czym wychodzimy z niej, a raczej Justin wychodź. Otwiera
ostatni pokój na korytarzu, po czym wchodzi do niego i kładzie mnie na łóżku.
Jest tak przyjemnie miękkie, że od razu oczy mi się zamykają.
-
Ej nie zasypiaj mi tu jeszcze. – podchodzi do mnie, a następnie kuca przy łóżku tak, że nasze twarze są tej samej wysokości.
-
Dlaczego ? Strasznie mi się chce spać – jakby na zawołanie ziewam.
-
Opatrzę twoje rany i będziesz mogła się położyć spać ok ? – pyta się na co ja
niechętnie kiwam głową na zgodę.
Wyciąga rękę z wacikiem do
mojego policzka, po czym przemywa go wodą utlenioną. Zaciskam zęby czując ból.
Szybko kończy go dezynfekować, a następnie nakleja na niego dużego plastra.
Teraz przechodzi do mojej nogi, która jak mi się wydaje, jest w o wiele gorszym
stanie. Sięga do zapięcia moich spodni, po czym unosi głowę żeby móc na mnie
spojrzeć.
-
Mogę ? – pyta się.
Niechętnie kiwam głową
ponieważ wiem, że musi je ściągnąć żeby dokładnie przyjąć się mojej ranie.
Rozpina guzik, po czym rozporek i najdelikatniej jak potrafi ściąga je ze mnie.
-
Ała – krzyczę, kiedy materiał spodni ociera się o moją ranę. Chłopak od razu
przestaje je ściągać i patrzy na mnie.
-
Przepraszam, ale muszę je ściągnąć. Dasz radę wytrzymać ? – pyta się, na co
kiwam głową im szybciej je ściągnie, tym będzie lepiej. Chłopak powraca do za przestałej czynności. Zaciska zęby i ściskam ręce w pięści. Po policzku spływają mi łzy,
ale nie odzywam się. Kiedy w końcu spodnie lądują na ziemi biorę głęboki
oddech. Justin marszczy brwi patrząc na ranę.
-
Nie wygląda za dobrze – przenosi wzrok na moją twarz. Podchodzi do mnie i
ściera łzę, która akurat płynie po moim policzku – Ej co jest ?
-
Po prostu boli, ale nie przejmuj się tym.
Im szybciej to zrobisz tym lepiej dla mnie.
Chłopak kiwa głową po czym
znowu podchodzi do rany. Najdelikatniej jak potrafi odkaża ją, ale pomimo tego
boli tak strasznie. Wkładam pięść między zęby zagłuszając krzyk. Kiedy kończy odkażać,
zawija moje udo bandażem. Podnosi się, a następnie wyrzuca waciki do kosza, a wodę
utlenianą chowa do apteczki. Ściąga koszulkę i spodnie, a potem podchodzi od
drugiej strony łózka i kładzie się obok mnie. Zamykam oczy i próbuję unormować mój
oddech. Czuję na talii ramiona chłopaka, który przyciąga mnie do siebie. Kładę swoją głowę na jego klatkę piersiową, a następnie wybucham płaczem jak dziecko przez
to co przeszłam
- Ciii Jenn. Wszystko już będzie dobrze. Nie pozwolę już nikomu ciebie
skrzywdzić. – głaszczę mnie po placach z góry na dół.
Wtulam się w niego jeszcze
mocniej i próbuję się uspokoić. Po dłuższej chwili mój oddech normuje się, a ja
zasypiam ****
Oto kolejny rozdział mam nadzieję, że wam się spodoba :D
Dziękuję za wszystkie komentarze <3
Do następnego :*
Ojejku świetne! czekam na następne rozdziały <3 Jeżeli chciałabyś zwiastun dla swojego opowiadania skontaktuj sie ze mną, chętnie go dla ciebie zrobie :* /@sexyblondiejb
OdpowiedzUsuńCzekam !
OdpowiedzUsuńSuper ;))
OdpowiedzUsuńCzekam nn
czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńSuper, super <3 czekam na next.
OdpowiedzUsuńFajny :) Już nie moge doczekać się następnego!
OdpowiedzUsuńFajny :) Już nie moge doczekać się następnego!
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńDzisiaj wieczorem albo jutro :D
Usuń