Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Bałam się o Justina. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Nadal mam przed oczami to, jak stracił przytomność.
Po kilku minutach Ryan wyszedł z gabinetu. Od razu się podniosłam.
– I co z nim? – podeszłam do niego chcąc dowiedzieć się, czy wszystko z nim w porządku.
– Stracił dużo krwi i jest osłabiony. Zszyłem mu tę ranę, była głęboka, ale na szczęście nie wdało się zakażenie. Do dwóch godzin powinien się obudzić – posłał mi lekki uśmiech, ale widziałam w jego oczach, że też się martwi o przyjaciela. – Chcesz może coś do jedzenia czy do picia?
– Nie dzięki. – podniosłam rękę i zgarnęłam włosy, które spadły mi na twarz
-Choć na chwilę ze mną – powiedział kierując się do kuchni. Ruszyłam niepewnie za nim. Pokazał ręką, żebym usiadła na krześle co uczyniłam. Wyszedł na chwilę z pomieszczenia. Po chwili wrócił z apteczką w ręce. Wyciągnął waciki i wodę utlenianą. Nalał wodę na wacik, po czym podniósł na mnie wzrok. – Może trochę szczypać – uprzedził mnie, a potem przyłożył wacik do mojej rany i poczułam pieczenie. Zacisnęłam zęby, ale na szczęście ból nie trwał długo. Ryan nakleił jeszcze plaster i było po wszystkim. – Gotowe – powiedział uśmiechając się do mnie.
-Dzięki – Nie czułam się przy nim dobrze, bo nie znałam za bardzo jego. Podrapałam się po karku- Mogę wejść do Justina?
– Pewnie.
– Dzięki – od razu podniosłam się z krzesła i wyszłam z kuchni kierując się do drzwi od gabinetu Ryana.
Weszłam do środka i gdy ujrzałam chłopaka mój niepokój trochę zmalał. Podeszłam do łóżka i usiadłam na krześle, które stało obok niego. Niepewnie wzięłam jego dłoń w swoją. Była trochę zimna, a to dziwne, ponieważ zazwyczaj Justin był jak grzejnik. Spojrzałam na jego twarz. Pod oczami miał cienie przez niewysypianie się. Na policzku miał dużego siniaka, a warga była przecięta oraz miał ranę na czole. Pomimo tych wszystkich ran nadal był bardzo przystojny. Teraz wyglądał tak spokojnie i młodo. Podniosłam wolną rękę i zgarnęłam mu grzywkę, która spadła na jego twarz. Poczułam jak jego palce lekko ścisnęły moje.
– Justin? – zapytałem się go, dokładnie przyglądając się jego twarzy, żeby upewnić się, czy mi się nie zdawało, ale zobaczyłam, że poruszył powiekami. – Proszę otwórz oczy. – pogładziłam go ręką po policzku. – No dalej.
Po chwili chłopak podniósł powieki i mogłam zobaczyć jego czekoladowe oczy. Rozglądał się po pomieszczeniu, a kiedy spojrzał na mnie na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. – Wszystko w porządku? – zapytałam się go z troską w głosie. Chłopak zmarszczył brwi.
– Chyba tak… Czuję się bardzo senny, pewnie Ryan podał mi lekki przeciwbólowe.
– Pewnie tak – poczułam ulgę, że nie odczuwa bólu. – Widać, że zna się na tym.
– Nic dziwnego – powiedział chłopak poprawiając się na łóżku. – Studiuje aktualnie medycynę, a ten gabinet – pokazał rykną na pomieszczenie – kupił mu ojciec, wiesz na zachętę. Mówił, że jak zda już studia może mu się przydać.
-I przydał się – uśmiechnęłam się, ale po chwili spoważniałam.
– Nic Ci nie jest? – zapytał się z troską w głosie.
– Nie. Nic mnie nie jest, nie martw się. – pogładziłam kciukiem jego dłoń, którą trzymałam w ręce.
– Na pewno? – musiałam się upewnić.
– Tak.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a do środka wchodzi Ryan. Widząc, że Justin się obudził uśmiechną się i podszedł do kumpla.
– Siema – usiadł na kraju łóżka- Stary wyglądasz okropnie.
– Dzięki. – zaśmiał się szatyn pod nosem. – Tak w ogóle dzięki, że pozwoliłeś się nam tutaj zatrzymać.
– Nie ma sprawy wiesz, że możesz przyjeżdżać do mnie w każdej chwili.
– Dzięki. Tak w ogóle to jest Jennifer – wskazał na mnie. – Jennifer – zwrócił swoją uwagę na mnie – To jest Ryan. – Posłałam chłopakowi uśmiech a on odwzajemnił mi się tym samym.
– Jak się czujesz? Z nagą wszystko w porządku? – zapytał się Ryan
– Taaa, ale czuję się trochę otumaniony.
– To przez środki przeciwbólowe.
– To dlatego nie czuję tej rany – uśmiechną się, po czym jakby sobie o czymś przypomniał, zmarszczył brwi i spojrzał na mnie. – A jak Twoja noga?
– Moja noga? Z nią wszystko w porządku. – wzruszyłam ramionami.
– Na pewno? Ostatnio nie wyglądała zbyt dobrze.
– O co chodzi? – zapytał się Ryan nic nie rozumiejąc.
-Kiedy mój ojciec porwał Jennifer chciał ją zmusić do podpisania dokumentu, kiedy tego nie zrobiła przyszedł do niej z batem i przeciął jej policzek i nogę.
Ryan podniósł się z miejsca i podszedł do mnie. Chwycił za podbródek, żebym na niego popatrzyła.
– Myślałem, że to rana po wypadku. – zmarszczył brwi.
– Ta rana nie była zbyt głęboka i szybko się goiła, ale za to ta na nodze nie wyglądała zbyt dobrze. – poinformował Justin chłopaka.
– Mogę ją zobaczyć? – zapytał się Ryan. Nie wiedziałam, czy mam się zgodzić. Wstydziłam się przed nim rozebrać, ale wiedziałam, że chce mi tylko pomóc. Westchnęłam następnie wstałam z miejsca. – Możecie się na mnie chwilę nie patrzeć? – chłopaki pokiwali głowami. Ran odwrócił się do mnie plecami, a Justin odwrócił głowę w stronę ściany. Odpięłam spodnie i zsunęłam je z nóg. Usiadłam na krześle i przykryłam się nimi, żeby czuć się trochę lepiej.
– Możecie już się odwrócić – powiedziałam nieśmiało.
Chłopaki odwrócili się w moją stronę. Ryan ukucnął przy mnie i odwinął bandaż. Kiedy skończył moim oczom ukazała się nadal nie ładna rana, ale wyglądała już przynajmniej lepiej niż przedtem.
– hmm nie wygląda tak źle. Jeszcze około tygodnia, dwóch, a powinna się zagoić. – uśmiechnął się w moją stronę, po czym wstał i po doszedł do szafki. Wyciągnął z niej bandaż i sprej odkażający. Podszedł do mnie, a następnie psiknął mi na ranę. Za szczypała jeszcze gorzej niż rana na czole. Po moim policzku spłynęła łza. Ryan odstawił sprej, a następnie obwinął bandażem moją nogę.
– Gotowe – powiedział i wstał.
– Dzięki. – posłałam mu uśmiech ścierając łzę z policzka. Zerknęłam na Justina. Zobaczyłam jak mi się przyglądał. Usiadł na łóżku i spuścił nogi na podłogę.
– Co Ty chcesz zrobić? – zapytałam się powstrzymując go ręką.
– Wstać? To łózko jest stroszenie niewygodne – jęknął próbując wziąć moją rękę z jego ramienia.
– Justin. Nie powinieneś wstawać. Jesteś jeszcze osłabiony, a noga pomimo proszków przeciwbólowych nadal będzie Cię bolała. – wtrącił się Ryan.
– Nie chcę przecież iść do chin. – westchnął zirytowany chłopak przewracając oczami – Chcę tylko przejść do jakiegoś pokoju gdzie jest wygodniejsze łózko.
– No dobra – zgodził się zrezygnowany Ryan – Ale kładziesz się i odpoczywasz. Ok?
– Tak mamo – powiedział słodkim głosem Justin. Uśmiechnęłam się z tego, jak to słodko zabrzmiało.
Ryan pomógł Justinowi wstać, po czym udali się do drzwi. Wyprzedziłam ich i otworzyłam im drzwi. Szłam za nimi korytarzem. Przystanęli przed ostatnimi drzwiami po lewej stronie. Otworzyłam im jeszcze te drwi. Ryan wszedł z Justinem do niego, a następnie pomógł mu się położyć na łóżku, po czym wyszedł z pokoju. Chciałam wyjść za nim, ale zatrzymał mnie głos szatyna,
– Zostaniesz ze mną?. – odwróciłam się do niego. – Proszę. – popatrzył się na mnie proszącym wzrokiem.
– No dobra – powiedziałam podchodząc do niego. Chciałam usiąść na fotelu obok łóżka, ale poczułam uścisk na nadgarstku. Chłopak pociągnął mnie w swoją stronę. Położyłam się delikatnie obok chłopaka.
– Dzięki, że zostałaś –uśmiechnął się do mnie przyciągając do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Poczułam jak chłopak głaszczę mnie po głowie. – Cieszę się, że nic Ci się poważnego nie stało.
– Dzięki Tobie, że tak szybko zareagowałeś, jak zauważyłeś tamto auto. Gdyby nie to pewnie nie byłoby nas tutaj.
– Nawet tak nie mów. – chłopak potrząsną głową– Ale to nie tylko moja zasługa, to Ty krzyczałaś, żebym uważał. To dzięki Tobie księżniczko.
Cieszyłam się, że Justin nie widział teraz mojej tworzy, ponieważ wkradły się na nią rumieńce. Po kilku minutach usłyszałam jak oddech chłopaka unormował się. Zerknęłam na niego zobaczyłam, że zasną. Ułożyłam się wygodniej, po czym też usnęłam.
Po kilku minutach Ryan wyszedł z gabinetu. Od razu się podniosłam.
– I co z nim? – podeszłam do niego chcąc dowiedzieć się, czy wszystko z nim w porządku.
– Stracił dużo krwi i jest osłabiony. Zszyłem mu tę ranę, była głęboka, ale na szczęście nie wdało się zakażenie. Do dwóch godzin powinien się obudzić – posłał mi lekki uśmiech, ale widziałam w jego oczach, że też się martwi o przyjaciela. – Chcesz może coś do jedzenia czy do picia?
– Nie dzięki. – podniosłam rękę i zgarnęłam włosy, które spadły mi na twarz
-Choć na chwilę ze mną – powiedział kierując się do kuchni. Ruszyłam niepewnie za nim. Pokazał ręką, żebym usiadła na krześle co uczyniłam. Wyszedł na chwilę z pomieszczenia. Po chwili wrócił z apteczką w ręce. Wyciągnął waciki i wodę utlenianą. Nalał wodę na wacik, po czym podniósł na mnie wzrok. – Może trochę szczypać – uprzedził mnie, a potem przyłożył wacik do mojej rany i poczułam pieczenie. Zacisnęłam zęby, ale na szczęście ból nie trwał długo. Ryan nakleił jeszcze plaster i było po wszystkim. – Gotowe – powiedział uśmiechając się do mnie.
-Dzięki – Nie czułam się przy nim dobrze, bo nie znałam za bardzo jego. Podrapałam się po karku- Mogę wejść do Justina?
– Pewnie.
– Dzięki – od razu podniosłam się z krzesła i wyszłam z kuchni kierując się do drzwi od gabinetu Ryana.
Weszłam do środka i gdy ujrzałam chłopaka mój niepokój trochę zmalał. Podeszłam do łóżka i usiadłam na krześle, które stało obok niego. Niepewnie wzięłam jego dłoń w swoją. Była trochę zimna, a to dziwne, ponieważ zazwyczaj Justin był jak grzejnik. Spojrzałam na jego twarz. Pod oczami miał cienie przez niewysypianie się. Na policzku miał dużego siniaka, a warga była przecięta oraz miał ranę na czole. Pomimo tych wszystkich ran nadal był bardzo przystojny. Teraz wyglądał tak spokojnie i młodo. Podniosłam wolną rękę i zgarnęłam mu grzywkę, która spadła na jego twarz. Poczułam jak jego palce lekko ścisnęły moje.
– Justin? – zapytałem się go, dokładnie przyglądając się jego twarzy, żeby upewnić się, czy mi się nie zdawało, ale zobaczyłam, że poruszył powiekami. – Proszę otwórz oczy. – pogładziłam go ręką po policzku. – No dalej.
Po chwili chłopak podniósł powieki i mogłam zobaczyć jego czekoladowe oczy. Rozglądał się po pomieszczeniu, a kiedy spojrzał na mnie na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. – Wszystko w porządku? – zapytałam się go z troską w głosie. Chłopak zmarszczył brwi.
– Chyba tak… Czuję się bardzo senny, pewnie Ryan podał mi lekki przeciwbólowe.
– Pewnie tak – poczułam ulgę, że nie odczuwa bólu. – Widać, że zna się na tym.
– Nic dziwnego – powiedział chłopak poprawiając się na łóżku. – Studiuje aktualnie medycynę, a ten gabinet – pokazał rykną na pomieszczenie – kupił mu ojciec, wiesz na zachętę. Mówił, że jak zda już studia może mu się przydać.
-I przydał się – uśmiechnęłam się, ale po chwili spoważniałam.
– Nic Ci nie jest? – zapytał się z troską w głosie.
– Nie. Nic mnie nie jest, nie martw się. – pogładziłam kciukiem jego dłoń, którą trzymałam w ręce.
– Na pewno? – musiałam się upewnić.
– Tak.
Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a do środka wchodzi Ryan. Widząc, że Justin się obudził uśmiechną się i podszedł do kumpla.
– Siema – usiadł na kraju łóżka- Stary wyglądasz okropnie.
– Dzięki. – zaśmiał się szatyn pod nosem. – Tak w ogóle dzięki, że pozwoliłeś się nam tutaj zatrzymać.
– Nie ma sprawy wiesz, że możesz przyjeżdżać do mnie w każdej chwili.
– Dzięki. Tak w ogóle to jest Jennifer – wskazał na mnie. – Jennifer – zwrócił swoją uwagę na mnie – To jest Ryan. – Posłałam chłopakowi uśmiech a on odwzajemnił mi się tym samym.
– Jak się czujesz? Z nagą wszystko w porządku? – zapytał się Ryan
– Taaa, ale czuję się trochę otumaniony.
– To przez środki przeciwbólowe.
– To dlatego nie czuję tej rany – uśmiechną się, po czym jakby sobie o czymś przypomniał, zmarszczył brwi i spojrzał na mnie. – A jak Twoja noga?
– Moja noga? Z nią wszystko w porządku. – wzruszyłam ramionami.
– Na pewno? Ostatnio nie wyglądała zbyt dobrze.
– O co chodzi? – zapytał się Ryan nic nie rozumiejąc.
-Kiedy mój ojciec porwał Jennifer chciał ją zmusić do podpisania dokumentu, kiedy tego nie zrobiła przyszedł do niej z batem i przeciął jej policzek i nogę.
Ryan podniósł się z miejsca i podszedł do mnie. Chwycił za podbródek, żebym na niego popatrzyła.
– Myślałem, że to rana po wypadku. – zmarszczył brwi.
– Ta rana nie była zbyt głęboka i szybko się goiła, ale za to ta na nodze nie wyglądała zbyt dobrze. – poinformował Justin chłopaka.
– Mogę ją zobaczyć? – zapytał się Ryan. Nie wiedziałam, czy mam się zgodzić. Wstydziłam się przed nim rozebrać, ale wiedziałam, że chce mi tylko pomóc. Westchnęłam następnie wstałam z miejsca. – Możecie się na mnie chwilę nie patrzeć? – chłopaki pokiwali głowami. Ran odwrócił się do mnie plecami, a Justin odwrócił głowę w stronę ściany. Odpięłam spodnie i zsunęłam je z nóg. Usiadłam na krześle i przykryłam się nimi, żeby czuć się trochę lepiej.
– Możecie już się odwrócić – powiedziałam nieśmiało.
Chłopaki odwrócili się w moją stronę. Ryan ukucnął przy mnie i odwinął bandaż. Kiedy skończył moim oczom ukazała się nadal nie ładna rana, ale wyglądała już przynajmniej lepiej niż przedtem.
– hmm nie wygląda tak źle. Jeszcze około tygodnia, dwóch, a powinna się zagoić. – uśmiechnął się w moją stronę, po czym wstał i po doszedł do szafki. Wyciągnął z niej bandaż i sprej odkażający. Podszedł do mnie, a następnie psiknął mi na ranę. Za szczypała jeszcze gorzej niż rana na czole. Po moim policzku spłynęła łza. Ryan odstawił sprej, a następnie obwinął bandażem moją nogę.
– Gotowe – powiedział i wstał.
– Dzięki. – posłałam mu uśmiech ścierając łzę z policzka. Zerknęłam na Justina. Zobaczyłam jak mi się przyglądał. Usiadł na łóżku i spuścił nogi na podłogę.
– Co Ty chcesz zrobić? – zapytałam się powstrzymując go ręką.
– Wstać? To łózko jest stroszenie niewygodne – jęknął próbując wziąć moją rękę z jego ramienia.
– Justin. Nie powinieneś wstawać. Jesteś jeszcze osłabiony, a noga pomimo proszków przeciwbólowych nadal będzie Cię bolała. – wtrącił się Ryan.
– Nie chcę przecież iść do chin. – westchnął zirytowany chłopak przewracając oczami – Chcę tylko przejść do jakiegoś pokoju gdzie jest wygodniejsze łózko.
– No dobra – zgodził się zrezygnowany Ryan – Ale kładziesz się i odpoczywasz. Ok?
– Tak mamo – powiedział słodkim głosem Justin. Uśmiechnęłam się z tego, jak to słodko zabrzmiało.
Ryan pomógł Justinowi wstać, po czym udali się do drzwi. Wyprzedziłam ich i otworzyłam im drzwi. Szłam za nimi korytarzem. Przystanęli przed ostatnimi drzwiami po lewej stronie. Otworzyłam im jeszcze te drwi. Ryan wszedł z Justinem do niego, a następnie pomógł mu się położyć na łóżku, po czym wyszedł z pokoju. Chciałam wyjść za nim, ale zatrzymał mnie głos szatyna,
– Zostaniesz ze mną?. – odwróciłam się do niego. – Proszę. – popatrzył się na mnie proszącym wzrokiem.
– No dobra – powiedziałam podchodząc do niego. Chciałam usiąść na fotelu obok łóżka, ale poczułam uścisk na nadgarstku. Chłopak pociągnął mnie w swoją stronę. Położyłam się delikatnie obok chłopaka.
– Dzięki, że zostałaś –uśmiechnął się do mnie przyciągając do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Poczułam jak chłopak głaszczę mnie po głowie. – Cieszę się, że nic Ci się poważnego nie stało.
– Dzięki Tobie, że tak szybko zareagowałeś, jak zauważyłeś tamto auto. Gdyby nie to pewnie nie byłoby nas tutaj.
– Nawet tak nie mów. – chłopak potrząsną głową– Ale to nie tylko moja zasługa, to Ty krzyczałaś, żebym uważał. To dzięki Tobie księżniczko.
Cieszyłam się, że Justin nie widział teraz mojej tworzy, ponieważ wkradły się na nią rumieńce. Po kilku minutach usłyszałam jak oddech chłopaka unormował się. Zerknęłam na niego zobaczyłam, że zasną. Ułożyłam się wygodniej, po czym też usnęłam.
Do następnego !! :*